2008.01.16 – rower szosa + trenażer.

Rower. Piękna pogoda. + 8 st. 1,2 h treningu tempowo/interwałowego. Dst. 27 km. Pojechałem bez ograniczania tętna żeby zobaczyć jak z wydolnością. Ruszyłem trochę na głodno z odrobiną wody, czułem braki paliwa. Godzinę dało się jechać. Dzieki biegom i regularnemu treningowi wzrasta moc. Podjazdy wolę brać na sztywno, musze tylko słuchać swoich kolan. Wreszcie waga pokazała 82,5 kg. Trzymamy się diety i treningu. 1 kwietnia ma być 74.

Wieczorem grają siatkarki. Zrobię więc godzinkę w tlenie na trenażerze. Jutro powtórka z rozrywki, w piątek regeneracja w sobotę ustawka, test szosowy na 10 km trasie, pewnie cały czas bez tlenu.

Pół godziny WT, HRavg 127, najwyższe na trenażerze – idzie co raz lepiej, co raz większe obciążenia. Czas się tak nie dłuży.

Jutro znów WT i chyba znów trenażer.

2008.01.15 – bieg i trenażer

Bieg. 1 h. HRavg. 145, max 167. Wydolnościowo ok. W lesie sporo błota i lodu. Lekki ból gardła ciągle mnie prześladuje, idę łykać prochy.

Wieczorem jednak wsiadłem na trenażer. 1h TReg. HRavg. 115. Cały czas ciągnęło mnie żeby przycisnąć i zrobic cięższy trening. To chyba znak, że dyspozycja rośnie.

Wczoraj odpuściłem trening. Czułem, że organizm się domaga dnia pauzy. Zgodnie z radą Friela odpoczynek jest tak samo ważny jak trening. Rzeczywiście nie chodzi o to, by za ciężko trenowac tylko żeby mieć dobre wyniki.

2008.01.13

WT. 2 h, 48 km. HRavg 126. Max 167. Kilka podjazdów na twardo, mogę dłużej ciągnąć na stojaco. Jednak czuję zmęczenie po poprzednich dwóch dniach. Kłopoty z utrzymaniem kadencji i tętna. Ostatnie kilometry słabiutko. Jutro regeneracja. 1 h, na luźno na trenażerze.

Styczeń 18 h.

2008.01.12

Znów WT. 2 h, 46 km. HRavg. 129. Udało się stabilnie trzymać tętno, podjazdy na twardo. To zamiast siłowni. Styczeń, 15,5 h treningu.

2008.01.11

WT. 2 h, HRavg. 129. 46 km. Spora jednak amplituda tętna. Korzystając z pogody ruszyłem na zewnątrz. Asfalt mokry, bo to całe zamrożone na poboczach g… właśnie puściło. Przez Modlniczkę, Rondo Chełm i Kraków. Od początku byłem obolały, ale to może zasługa płynów w nadmiarze przyjętych wieczorem. Niby Danzka, a czuć… hmm. 

2008.01.10

Wczoraj jednak odpuściłem. Katar, osłabienie itp. Chyba trochę pomogło. Dzisiaj było lepiej. Skorzystałem z okazji i zrobiłem

WT, 1h, HRavg. 126. Najwyższe dotąd na trenażerze. Zwiększam stopniowo obciążenia. Da się jednak kręcić z wyższymi tętnami… tylko trochę boli 🙂

Total styczeń 11,5 h. Waga 83 kg, spadła ale to jeszcze nic nie znaczy. Mniej skrobi, mniej ryżu, ziemniaków i chleba!

 

 

2008.01.08

Trenażer. 1h. 1/2 h WT, na pozomie HRavg. 120, oprócz tego izolowanie nogi serie x 5 oraz sprint (kadencja max)/30 sek. x 4.  Trochę pompek i brzuszków.

Czuje jednak, że coś mnie dopadło i słabnę. Tylko się nie dać draństwu.

 

2008.01.07

WT. Trenażer. 1h. HRavg. 120. Wreszcie jakaś zmiana, drugie pół godziny z tętnem w okolicach 130, czyli 75 % HRmax. Pierwsza przyjemna godzina na trenażerze. Cały czas drapanie w gardle odrzuca mnie od myśli jazdy na dworze, szkoda, bo zrobiło się relatywnie cieplej 🙂 Ok. + 3 st. C. Wieczorem powtórka, spróbuję utrzymać HRavg. na poziomie 125.

Znów WT. Trenażer 1 h. HRavg 118. Dobrze się jechało. Najlepiej podczas oglądania filmu o triathlonie 😉

Jutro. Izolowanie stopy, trochę na twardo – siła, więcej pompek, brzuszków i rozciągania.

Suma sezon 43 h; styczeń 9,5 h 

 

2008.01.05

WT. 1 h. 40 min. HRavg. 131. Temp. – 3. Dst. 34. Trasa do Ojcowa. Czułem zmęczenie i kolana po wczorajszym bieganiu. Trudności z utrzymaniem stablinego tętna, huśtawka. Podczas powrotu asfaltem jakieś drapanie w gardle. Bardzo nie na rękę byłoby się rozłożyć.

Jutro TRege. Trenażer, conajmniej 1h.