2008.02.27 – bieg po lesie

W ramach odpoczynku od roweru 1 h biegu las i asfalt. 20 dni przerwy od ostatniego dłuższego biegania dało się czuć. Wniosek – biegać conajmniej co 10 dni. Trening w lutym 41 h.

A w lesie wielkie ożywienie. Ptaszory coraz śmielej hałasują, mamy z dziećmi i psami, panowie z wąsami. Gdy zaczynałem biegać w listopadzie wydawało się, że to lasek zapomniany przez ludzi, a tu proszę żywy dowód na prosty związek z naturą

2008.02.26 – odpoczywamy… na rowerze

Pierwszy tydzień regeneracyjny, po 3 tygodniach w miarę ostrych czas na luz, niech sobie stare kości odpoczną.

W ramach odpoczynku dzisiaj rower, 2,3 h, 50 km z HRavg. 105. Jak ciekawie wygląda świat, kiedy się nie muszę wgapiać w pulsometr tylko sobie pedałuję na luzie. Wyjazd do miasta, trochę bulwarów, trochę wałów nad Rudawą i powrót przez Bronowice.

2008.02.24 – wiosna, czas na rower i trening tempa

Normalnie bym dzisiaj zaczął sezon rowerowy, w tym roku jestem w środku cyklu przygotowawczego (105 h treningu). Pogoda bajeczna, trochę wiatru w paszczę przy jeździe na zachód sprawiło, że intensywność wyższa od zaplanowanej.

TTemp. 2,5 h, dst. 61 km. Asfalt. HR avg 138, dość wysoko (w lutym tylko raz wyższa).

2008.02.23 – rower, na czas i pod wiatr.

67 km. czas 3 h, HRavg. 136, max 173. Pierwsze w tym roku ostrzejsze przepalanie. Test na 12 km pofałdowaniej trasie. Czas 26:41. Nie najlepiej. Trzeba to zrobić bez wiatru kiedyś, wynik będzie miarodajny. Ewidentnie brakuje mi treningu w strefach przemian beztlenowych. Po treningu wycieczka do Skawiny, tempo dla mnie duże. HRavg. tego etapu powyżej 145.

2008.02.19 – podjazdy, podjazdy, podjazdy

Rower, 1 h 30min.  Trening F1, podjazdy z kadencją + 60. Strefa tętna 146-158. Powtórzenia 10. Czas podjazdu 3:14 do 3:30. Ciekawe, że podczas pierwszych podjazdów wykręcałem czas 7-8 sekund lepszy niż ostatnio, a wcale nie startałem się jechać szybko. Później średnia podjazdu ustaliła się na 3:22-24. Może wiatr, a może mniejsze zmęczenie na początku.

Obserwacja 1: przy ustaleniu tętna na poziomie bliskim progu mleczanowego mam wrażenie, że z dużą kadencją mogę jechać i jechać. Z kolei początek na twardszym przełożeniu przy niższym tętnie powoduje ból. Pewnie to jest kwestia bezwładności pomiaru pulsu w porównaniu z rzeczywistym wysiłkiem. A zmierzam do tego, że gdzieś muszę znaleźć najbardziej wydajną kombinację puls/kadencja.

ps. z  20.02. Większość moich problemów w tej materii rozwiązuje ten artykuł

Obserwacja 2: to pierwsza jeżdżona zima. Ciekawe jak człowiek się przyzwyczaja. Dzisiaj w + 4 było mi właściwie troche za ciepło. 

2008.02.18 – trenażer na lekko

TReg. 1,5 h na trenażerze. Na luziku i bardzo przyjemnie minęła godzina. Nadal nie wiem od czego to zależy. Czasami bierze mnie obrzydzenie na widok urzadzenia, a czasami aż się chce jechać… do nikąd.
Wieczorem jeszcze jakieś bieganko krótkie uskutecznię.
No i było 0,5, również lajtowo.

 

 

2008.02.17 – wycieczka w tlenie i pod wiatr

Rower, 3,5 h. Dst. 83 km. Wycieczka do puszczy Niepołomickiej w towarzystwie ekipy www.rowerowanie.pl, oraz sympatyków. Miała byc w tempie 63-76 % HRmax i tak było z 2 h, reszta, tj. 1,5 h wytrzymałość tempowa. Po okresie zmniejszenia obciążeń przez ostatnie trzy dni chciałem wykorzystać płaski teren i pokręcić równo i mocniej. Wiatr w twarz pomagał utrzymać wyższe tętna. HRavg. 134. Zmniejszenie obciążeń przynosi dobre efekty, zwłaszcza jeśli poranne sygnały o dyspozycji nie są dobre.