W poszukiwaniu startów w lipcu i przekonaniu, że forma rośnie i warto ją przetestować wybrałem się na Maraton w Węgierskiej Górce. Miało być 40 km w dość trudnym terenie. Opady deszczu w nocy i rano sprawiły, że trasę skrócono do 28 km i puszczono pętlami (2x) mini, znacznie prostszymi technicznie.
Na starcie było kilkudziesięciu zawodników, których nie przestraszyły warunki, wśród nich Spinoza z teamu rowerowanie.pl.
Dystans krótki więc od początku jechałem ma maksa, na pierwszym asfalcie trzymając kontakt z czołówką. Na podjazach oczywiście najmocniejsi odjechali, wyprzedził mnie tez Spinoza. Nie bardzo się tym przejmowałem, bo czułem, że mam niezłą moc. Tętno pow. 160 wskazywało, że jest dobrze. Na stromych podjazdach widać było, że wiele osób lekko słabnie i można trochę przycisnąć. Trzymałem kontakt wzrokowy ze Spinozą, który był na ok. 1-2 min przede mną. Nie on był celem jednak tego dnia. Liczyłem na walkę w swojej kategorii, stawiając na dobrą dyspozycję, małą konkurencję oraz trudne warunki techniczne, które mnie nie sprawiają problemów, a nie każdy je lubi.
Po szutrach na grzbietach pagórków nad Węgierską Górką rozpoczął się zjazd. Jedyny na pętli, jak się spodziewałem. Pełen błota, ale bez kamieni, pozwalał na dość szybką jazdę. Niestety po zjeździe terenowym zaczęły się płyty i tam złapałem pierwszą w historii swoich startów gumę. Na tył miałem założoną nową oponę IRC Serac oraz ciśnienie jak zwykle 2,8 atm. Sam jestem sobie winien za testowanie opon na maratonie. Na pewno nie będę ich używał na wyścigach.
Świadomy straty nie do odrobienia na takim dystansie zabrałem się jednak za zmianę dętki. Poszło nawet sprawnie, dojechałem do mety, ale na asfalcie zaczynającym drugą pętle znów miałem kapeć z tyłu.
Podczas zmiany wszystko było utaplane błotem i pewnie jakieś drobne kamyczki przecięły dętkę.
Tym samym zakończyłem wyścig. Widać, że do tego sportu trzeba jeszcze szczęścia. Nie udało się, choć nie ukrywam, że miałem nadzieję na swoje pierwsze pudło, trudne warunki, mała obsada i dobre samopoczucie na pierwszej pętli dawało podstawę aby myśleć o walce na podjazdach II pętli.
Do końca sezonu zostało jeszcze kilka wyścigów: Głuszyca, Kraków, Istebna w cyklu MTB Marathon; Michałowice (lokalny); Ustroń (Bikemaraton).