2009.08.28 – jak mi się nie chciało!

Znów okrutnie mi się nie chciało wyjść z domu, wsiąść na rower i jeszcze kręcić mocniej, bo taki był plan. Jedynym powodem dla którego ruszyłem o 18.30 na trening był rozsądek. Nie ma sensu odpuszczać przed ostatnimi maratonami, teraz, kiedy na liczniku jest ponad 400 godzin treningu w ciagu sezonu. Na dodatek plan, który zaaplikował Lesław wyglądał jakoś podejrzanie. Miały być 2-3 interwały intensywne (tabata) i tempo, a przyzwyczaiłem się do innego zestawu: tabata, interwał ekstensywny + tempo.

Ruszyłem do Doliny Prądnika. Pierwsza tabata – śmiech powiedzieć. Udało się osiągnąć tętno 157 i koniec. 6 minut przerwy i druga tabata. Już pierwszy odcinek intensywny drugiej tabaty pokazał, że powtórzenie tabaty ma sens – tętno 160 i dalej w górę do 169.  Sens miało także usunięcie interwałów ekstensywnych. To tydzień startu w maratonie i nie ma co się zarzynać.

Wróciła też ochota do treningu. Do tego 40 minut tempa po Dolinie Prądnika i widoki jesiennego już przełamania dnia i nocy dopełniły obrazu. Czasami warto się więc zmusić, choć marzę już o październiku i spokojnych turystycznych jazdach.

1 h 35 min; 40 km

2009.08.25 – podjazdy x 5.

2 h 30 min; 52 km

5 x pojazd pod ZOO + 30 tempo + TR.

Trudno było się wkręcić w wyższe tętno. Właściwie wszystko było ok, poza tym, że nie chciało ruszyć powyżej 150. Czasy też kiepskie – wszystkie około 8 min. Podobnie w przypadku tempa. Dochodziło do 137 i dalej nie byłem się w stanie zmusić do wysiłku.

 

2009.08.23 – szosowanie pod Kędzierzynem-K

2 h, 60 km

Korzystając z rodzinnego wyjazdu w płaski teren zabrałem szosę. Poniewaz ostatnie dwa dni wyszły słabiej niż zaplanowane zrobiłem sobie WTlenową zamiast regeneracji. Świetnie się jeździło. Przeciętna 30 km/h przez 2 h w spokojnych zakresach tętna.

2009.08.22 – objazd trasy Kraków MTB Marathon

6 h 05 min; 116 km.

Próbowałem objechać trasę maratonu Krakowskiego. (tutaj wątek na rowerowanie.pl) Do rozjazdu trzymałem się w miarę, później mi się zdechło i grupa odjechała. Próbowałem gonić, ale chyba coś pokręciłem z trasą i zonk. Przez chwilę Lesław pilotował mnie przez telefon, ale kolejne próby szukania drogi oddalały mnie od trasy. Pojechałem więc do Rudna obczaić zjazd spod zamku, a później w stronę wąwozu Kochanowskiego i przez Dolinki wróciłem do domu.

2009.08.21

2,5 h, 47 km. Jazda terenowa.

Próbowałem podjeżdżać pod zoo, ale nie zrobiłem treningu. Fakt, nie czułem się najlepiej, ale też nie miałem po prostu ochoty. Chyba pierwszy trening w tym roku odpuszczony z powodu lenistwa.

2009.08.19 – mocno, mocno

3 h 45 min, 91 km

Tabata + 2 x 5 x 2 min interwałów + tempo 35 min + WTlenowa + TRegeneracyjny.

Nic nie wiem o swoim orgnizmie. Jeszcze we wtorek zdychałem na stosunkowo lekkim treningu, bolały mnie ścięgna, kolana, plecy, a wczoraj: tabata weszła znakomicie i stanowiła dobre otwarcie do interwałów. Żadnych problemów z utrzymaniem tętna podczas interwałów, po raz pierwszy zrobiłem dwie serie i na koniec tempo. Mocne i równe jak nigdy. Nie dokręciłem 5 minut, bo mi się bezpieczna ulica skończyła, ale z kolei powrót do domu (20 km) jechało mi się świetnie jak na jazdę po takim mocnym – jak na mnie – treningu.

Aż boję się zapytać. Od dwóch dni po treningu przyjmuję białko + węglowodany (dostawa z Nutrendu). Może to stanowić aż tak?