2009.08.02 – rozjazd po maratonie

1 h 20 min. 26 km.

Głuszyca mnie zmiażdżyła. Próba przejechania pierwszych kilometrów podczas standardowego rozjazdu tylko mnie w tym utwierdzała. Bardzo pilnowłem tętna. Kiedy na pulsometrze było 105 wydawało mi się, że dokonuję gwałtu na organizmie. Jeden pagórek nawet podszedłem z buta, gdyż szosówka nie ma dostatecznie miękkich przełożeń. Z każdym kilometrem było lepiej i kończąć przejażdżkę uważałem już, że taki „rozjazd” dobrze służy.

2009.08.01 – maraton w Głuszycy

7 h 31 min. 88 km.

Najtrudniejszy z jednodniowych maratonów w tym roku. Jechało mi się dość dobrze i równo. Brakowało jedynie trochę mocy na podjazdach. Kurcze zwalczałem magneslife, aż do 75 km. Wówczas, po podjeździe za Wlk. Sową musiąłem zwolnić i dać sobie chwilę czasu.

Co ciekaw, mimo względnie dobrego samopoczucia na trasie wynik kiepski: na poziomie Karpacza z maja tego roku: m. 118/179, w kategorii jeszcze gorzej 18/24.

Maraton kompletnie wyczerpał mnie swoimi przewyższeniami > 3000 m; upałem i dystansem.

Po lipcu

Podsumowanie lipca.

Przejechałem 1222 km, czas treningu 60 h.

Miesiąc poszatkowany wyjazdami i nie zdążyłem z modyfikacją planu za zmieniającymi się sytuacjami. Na szczęście było dość sporo czasu na jazdę w ogóle. Piszę tę notkę po maratonie w Głuszycy więc nasuwa mi się kilka spostrzeżeń na temat mojego planu po 2/3 sezonu. Trening prowadzony wg. planu konsultowanego z Lesławem sprawił, że zwalczyłem kilka słabości. Część z nich to był cel jeszcze przed sezonem, część z nich dopiero teraz potrafię nazwać.

1. Jazda pod progiem. Znacznie dłużej (ok 6 h) mogę jechać w wysokich strefach tętna (pod progiem/tempo). Oczywiście stosuje się to tylko na maratonach górskich, gdzie jazda w tych strefach jest przeplatana długimi zjazdami. Tętno wówczas spada i jest czas na odpoczynek.

2. Tolerancja laktatu. Przekroczenie progu, nawet spore przygrzanie na początku już nie sktuktuje długotrwałym pieczeniem w mięśniach i koniecznością długiego okresu odpoczynku. Powrót pod próg odbywa się płynnie i nie muszę bardzo zwalniać, aby organizm miał czas usunąć kwas mlekowy.

3. Wydolność/wytrzymałość. Wielogodzinne jazdy oraz utrzymanie stałego tempa na bardzo długich (5-6 km) podjazdach to jest coś co mogę robić.

To wszystko sprawia, że z ogona stawki przesunąłem się w 2/3 na dystansie Giga w MTB Marathon. Fajnie, ale chciałbym być w połowie i mieścić się w pierwszej 10. w kategorii. Żeby się tak stało to powinienem poprawić swój czas o około 1/2 h. Tak sobie kombinuję, że potrzeba mi przede wszystkim MOCY. Do końca sezonu z 8 tygodni. Można jeszcze trochę to poprawić i ustalić jako priorytet na przyszły sezon.