Podsumowanie sezonu 2009

Ten sezon mogę podzielić na dwie części z granicą w czerwcu. W pierwszej części przekonałem się, że ciężki trening powoduje spory, jak na mnie, wzrost wydolności. W drugiej części sezonu dowiedziałem się, że trudniej jest utrzymać się na tym poziomie niż go osiągnąć. Kłamałbym gdybm nie był zadowolony z tego sezonu: pierwsze podium; pojawiło się ściganie w miejsce przetrwania no i dowiedziałem się o swoim organizmie więcej niż przez ostatnie dwa lata intensywnego jeżdżenia na rowerze.

[more]

CELE I REALIZACJA

Cele na sezon postawiłem sobie takie:

1.  Pierwsza 15. w kategorii M4 dystans giga w MTB Marathon (zajęcie 3x miejsca w 10)

2. Ukończenie MTB Trophy w 2/3 stawki kończących

Faza I – wzrost

Sezon zacząłem na początku grudnia od budowania bazy. Korzystałem głównie ze spiningu. Objętości treningowe w grudniu i styczniu i lutym były zbyt małe (po około 30-44 h/m-c).

Mimo, że wykonałem 8 trzygodzinnych sesji to pierwsza wycieczka z kolegami pokazała, że kiedy wykraczam poza strefę tlenową zaczyna się dramat. Odpadałem na każdym podjeździe.

Postanowiłem, że dość tego i albo zacznę trenować wg. planu, albo nie ma sensu się napinać. Plan, ale jaki? Ułożyć plan wg. Friela to każdy potrafi, ale czy to jest ten plan? Jak rozpoznać czy idę dobrą drogą? Jak składać menu konkretnych treningów?

Sam nie miałem wystarczającej wiedzy, ani też doświadczenia. Nie wiedziałem jak dawkować treningi, jaką sekwencję ćwiczeń, jak interpretować reakcje organizmu. Uderzyłem do Lesława z teamu z prośbą o konsultacje planów treningowych. Lesław ma sukcesy w trenowaniu samego siebie (wygrywa wyścigi w kategorii) poza tym, tak jak ja jest mastersem, na dodatek ma metodyczne i systematyczne podejście do swojej jazdy dlatego to, że zechciał się podzielić swoją wiedzą było dla mnie bardzo wartościowe. Jeszcze raz dzięki.

Kiedy zacząłem konsultować swoje pomysły na trening okazało się, że:

– miałem plan dość chaotyczny i nie ułożony wg. zasady stopniowego zwiększania obciążeń;

– plan był zbyt mało precyzyjny. Opisywał ćwiczenia, czas i strefy, ale nie miał szczegółów dotyczących sekwencji ćwiczeń, przerw, kadencji…

– nie byłem dotąd dość systematyczny, mimo, że wydawało mi się, że jestem;

– objętość (intensywność i długość) zaplanowanego treningu można podnieść o 20 % i się da…

Po zastosowaniu kuracji liczba godzin treningu wzrosła do + 55 h na miesiąc; wzrosły też obciążenia na treningach. Pojawiły się precyzyjnie zaplanowane interwały ekstensywne i intensywne; tempa; siłowe podjazdy…

W efekcie z organizmem w kwietniu i maju zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Nie zdychałem na maratonie w Murowanej Goślinie, nie walczyłem o dojechanie tylko ścigałem się z kolegami. Wynik był taki sobie, ale to było niezwykle przyjemne uczucie, zrozumiałem, że w tym sporcie na porawdę fajnie to jest się ścigać, a nie tylko mieć radość z dojechania do mety.

W takiej euforii przejechałem Murowaną Goślinę (22 kat./103 open), Karpacz (14/126), Międzygórze (15/100). Szczyt formy przyszedł na Zdzieszowice w cyklu Bikemaraton, gdzie od początku do końca pojechałem bardzo mocno jak na mnie i skończyłem na 6 miejscu w kategorii i 106 open.

Faza II – co się dzieje?!

Spodziewałem się, że będzie jeszcze lepiej z wyścigu na wyścig, ale tu się troszkę zawiodłem. Do końca sezonu, ani raz nie byłem w pierwszej 10. w kategorii, ani w pierwszej 100 open. I co gorsze, nie ma żadnych wymówek czy usprawiedliwień. W normalnie obsadzonym maratonie do pierwszej 10 brakowało mi około ½ godziny. Przepaść.

MTB Trophy też poszło średnio. Ból kolan, który odezwał się na pierwszym etapie nie pozwolił kręcić mocniej. W efekcie celem było tylko dojechanie. Cel dotyczący miejsca udało się zrealizować, ale mogło być trochę lepiej.

Efektem ciężkiej wiosny i MTB Trophy było przetrenowanie. Przez 3 tygodnie dochodziłem do siebie odczuwając wszystkie znane z literatury objawy: infekcje, bóle stawów, kłopoty ze snem… Kolejne doświadczenie.

Późniejsze starty okazały się już właściwie utrzymaniem dyspozycji i pozycji. Mimo, że starałem wrócić się do rytmu treningowego treningi w lipcu (60 h) i sierpniu (63 h) nie podnosiły wydolności.

Wrzesień był już początkiem okresu roztrenowania, bo tez organizm dawał znać, że powinien odpocząć.

Udało się zrealizować cel, zostałem sklasyfikowany na 13 miejscu w kategorii M4 na dystansie GIGA.

Na pewno ważne było dla mnie III miejsce na maratonie w Michałowicach. Mogłem poczuć jak smakuje podium. To dodatkowy bodziec do walki.

Najcenniejsza była jednak wiedza, którą zdobyłem. Regularny trening pozwala choć trochę wiedzieć jak organizm reaguje na aplikowane obciążenia.

Aha przejechane mam do chwili obecnej 9 600 km; 502 h treningu

NAUCZKI I NAUKI

Co kontynuuję

– trening według planu

– systematykę

– ćwiczenia na siłowni obliczone na górne partie

– pracę nad wysoką kadencją

Co zmienię

– zwiększę objętość godzinową w grudniu, styczniu i lutym

– więcej roweru, mniej treningów pod dachem (zależy od pogody)

– systematyczną i metodyczną suplementację

– wprowadzę starty w XC do kalendarza (w tym sezonie tylko 2x)

– dwa dni odpoczynku w tygodniu i baczne słuchanie organizmu.

– zmniejszenie objętości treningowych w okresach regeneracyjnych

– zbijanie wagi w zimie

Cel na 2010

Pierwsza 10. w klasyfikacji generalnej na dystansie GIGA; do tego trzeba co najmniej 2-3 x dostać się do pierwszej 6.

Cel oceniam jako bardzo ambitny i trudniejszy niż tegoroczny. Po pierwszych 3-4 startach zobaczymy czy uda się urwać choć trochę do przeciwników tegorocznych. Muszę też wziąć pod uwagę, że zapewne pojawi się w stawce grupa młodzików, czyli zawodników, którzy dopiero skończyli 40., a w 2009 ścigali się w kategorii.

Zobaczymy.

Za: mam rok doświadczenia więcej i 10 tys. kilometrów więcej; obietnicę pomocy od Lesława, lżejszy rower z działającym amortyzatorem;

Przeciw: przybyło lat; nie mam naturalnych i wytrenowanych wybitnych predyspozycji.

Znaki zapytania: zdrowie – najważniejsze; rywale – niewiadoma; czy trafię z planem.

Jeśli macie jakieś rady dotyczące następnego sezonu to bardzo proszę.