2010.04.21 – podjazd i zjazd

Podjazd pod zoo. 1 x, po przejechaniu pasów poprosiłem Furmana, który kończył właśnie 10 podjazd o przytrzymanie roweru, a ja spokojnie usiadłem sobie na asfalcie na chwilę. Tętno spadło mi do 47 na stojąco, później dobijało do 40. (Furman po zakończeniu podjazdu miał 110). To tętno do zaakceptowania rano, po przebudzeniu, ale nie po wykonanym podjeździe. Postanowiłem nie kontynuować treningu.

Jest kilka możliwości tej bradykardii

– zły dzień, warunki biometeo
– jak mówi zaprzyjaźniona ekspertka może to być efekt zbyt dużej zawartości potasu, który zacząłem intensywnie (ale zgodnie z ulotką) suplementować przeciw kurczom
– niedocukrzenie? Raczej nie, zjadłem batonik musli przed, jadłem też w ciągu dnia, więc wykluczam.

Odpuszczę dzisiaj i jutro jazdę. W sobotę spróbuję zrobić wprowadzenie do wyścigu. Ono rozstrzygnie co dalej. Nie jest to łatwy sport, zwłaszcza w intensywnym wykonaniu pracującego amatora z M4 i wyżej. Jestem już w tym miejscu, że albo jazda na krawędzi wytrzymałości organizmu albo wycieczki 🙂 Zluzowanie nie wchodzi w grę.