2010.06.12 – harce po lasku

76 km. 4 h.

Z Maciem, Lesłąwem i Szbikerem zasuwanie po Lasku Wolskim. Komary powinny mi być wdzięczne, bo tyle co chłopaki się na mnie naczekali na podjazdach to starczyło owadom na poważną ucztę. Jak zobaczyłem rano ekipę z którą się wybrałem to wiedziałem, że tak będzie. Na zjazdach starałem się trzymać kontakt wzrokowy co powodowało latanie nad kamieniami i korzeniami. Uff… Chyba zweryfikuję teorie, że najszybciej zjeżdża się na maratonach.

Po  raz kolejny ciepło myślałem o foxie. Zjeżdża o niebo lepiej ode mnie. Zwłaszcza po zjeździe wąwozem z głębokimi koleinami dzieki niemu nie muszę wydłubywać z twarzy kawałków cegieł i błota. A już się widziałem po pięknym face plancie, kiedy po błędzie koło wpadło w koleine, a tylne już dawno opuściło ziemię.