2010.07.07 – wytrzymałość tlenowa

40 km. 1 h 45 min.

Do końca tygodnia nie będzie już treningu, a czułem się za słabo żeby łoić interwały. Ciekaw jestem jak tak długi odpoczynek wpłynie na start w na Bikemaratonie w Tarnowie. Cały czas waham się czy mini czy giga 🙂 Jeśli mini to w niedzielę dłuższy trening, z kolei jechąć na maraton na 25 km to chyba lekko zboczone. Giga to będzie niezła patelnia. Skłaniam się więc ku dłuższemu.

2010.07.03 – szwendanie się po dolinkach

4 h 30 min; 85 km.

Od czasu do czasu potrzebuję takiej jazdy. Rower, dolinki, jazda bez planu, szukane ścieżek, przepraw przez potoki i błoto. Oczywiście z pulsometrem, trzymanie się zakresu tlen + podjazdy w strefie mieszanej, ale to nie była treść wyjazdu.

Treścią wyjazdu były:

Konie w Dolinie Zachwytu (są tam, trzeba uwierzyć)


Krowa. Mniej romantycznie, ale za to lepiej widać.

2010.06.30 – tlen i podsumowanie czerwca

2 h 10 min. 54 km.

Czerwiec zamknąłem 50 h i 1100 km. Odbudowałem się po fatalnym maju. Przygotowania metodą startową ustaliłem na schemat

niedziela – start
pon – rozjazd
wt – nic
śr – rege
cz – rege lub tlen w zależności od samopoczucia
pt – interwały (tabata x 2, interwały z wysoką kadencja na progu)
sob – wprowadzenie do wyścigu
niedziela – start

Taki model pozwala mi wypocząć, ale dostarcza wystarczająco mocne bodźce treningowe. Przesunięcie mocnego treningu w tygodniu na dwa dni przed startem sprawia, że

a) zdążę wypocząć po maratonie
b) nie startuję zbyt wypoczęty, a wiec szybciej wchodzę w rytm podczas startów.

Przesunięcie bloków do przodu we wszystkich butach sprawiło, że rzadziej odczuwam ból kolan.
Nadal nie radzę sobie z kurczami i z wagą.