Reminiscencje

Uzupełniam wstecznie i zbiorczo kilka notek nt. wydarzeń, które się tu nie znalazły po zagięciu mojej życiowo rowerowo sportowej czaso-przestrzeni: Bikemaraton w Tarnowie, MTB Marathon w Krakowie, wycieczki na Pilsko i Wielką Raczę.

[more]

Bike Maraton Tarnów – 2010.07.10

Palące słońce, kurz i brak wody. Jazda bez camelbaka w tych warunkach była głupotą, której nie zawahałem się popełnić. Fot. Magazyn Rowerowy

Trudno powiedzieć jaka siła powoduje, że po pierwszej męczącej pętli, w temperaturze ponad 30 stopni, pękającym z odwodnienia łbie wjeżdża się na drugie kółko. Wiedziałem, że idzie kiepsko, ale jednak uparłem się na to giga. Bardzo żałowałem tej decyzji. Kryzys gonił kryzys. Na dodatek na bufecie ustawionym na jedynym dużym wzniesieniu – Brzance zabrakło wody. W rezultacie jechałem o pustych bidonach prawie 40 minut, żebrząc o łyk od doganianych zawodników mega. Fatalny maraton. Dojechałem z czasem 5:17, 8/9 w kategorii i 54/70.

Mtb Marathon Kraków – 28.08.2010

Na Błoniach, prawie 7 h w błocie i deszczu. Mina mówi wszystko 🙂 Nigdy bym nie pomyślał, że przejazd odcinka po Błoniach może być tak trudny. Wiele osób tu prowadziło nie mogąc utrzymać tempa lub z powodu kompletnego zapchania błotem kół. Zdjęcie Tata Maćka UM

To był dość dziwny maraton. Do ostatniej chwili wahałem się czy wystartować w ogóle. Półtora miesiąca przerwy w treningach już uczyniło spore spustoszenie. Na dodatek lejące od kilku dni deszcze spowodowały, że podkrakowskie pola i lasy zamieniły się w błotnistą breję. Także na dzień startu prognoza była prosta – deszcz. Decyzję podjąłem na dwa dni przed. Wystartowałem i dojechałem do mety ze zdziwieniem obserwując, że doganiam wielu zawodników, z którymi ścigałem się podczas pierwszej połowy sezonu. Ostatecznie dojechałem z czasem 6:50; zająłem 68 miejsce open i 10/22 zawodników w kategorii. Poszło tak dobrze wyłącznie ze względu na doświadczenie i nastawienie do trudnych warunków, które zdobyłem na MTB Trophy 2008 i innych błotnych wyrypach. Na trudne warunki jest jedna recepta niech głowa przekona nogi: jeszce jeden obrót pedałami i jeszcze jeden. Nie zauważać deszczu, błota i zimna. Chrup, chrup w napędzie, dopóki działa i tak prawie 7 h.

Wielka Racza – 2010.08.01

Na krótkim odcinku miałem okazję przetestować fulla pożyczonego od Versusa (autor zdjecia). Sam właściciel dość krytycznie wypowiada się o tym akurat egzemplarzu (nie o fullach w ogóle) jednak nawet ta przejażdżka utwierdziła mnie, że full jest jedyną opcją na wycieczki i jeśli kiedyś przestanę się ścigać to 120-140 mm skoku i pełne zawieszenie to będą moi najepsi przyjaciele w górach. Nawet podczas krótkiego zjazdu po korzeniach i kamieniach przekonałem się, że nie istnieje problem przyczepności, istnieje problem odwagi. Sama wycieczka cud, miód i orzeszki, a tu wiecej wrażeń

 

Pilsko – 2010.08.21


Na Pilsku byłem wiele razy, takze w zimie i ciągle bardzo lubie ten szczyt z bezpośrednim widokiem na Babią Górę i często widzianym Tatrami. Tegoroczne opady i powodzie uczyniły górę dużo trudniejszą rowerowo, zwłaszcza zjazd ze szczytu do hali Miziowej, który jeszcze 4 lata temu pokonałem bez problemu okazał się nie do zaliczenia, nawet dla tak dobrych zjazdowców jak Skolioza czy Hinol. Sam ryzykowałem tylko krótkie odcinki.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *