2010.12.19 – narty zjazdowe

Białka T. No to sobie zaczynam przypominać „o co kaman” w tym sporcie. Pod koniec dnia wszystko już szło dobrze. Krawędź nie puszczała, linia ramion i ręce na swoim miejscu. Jeszcze ze dwa wyjazdy przypominające i biorę instruktora, tak jak to miałem w zwyczaju dotychczas – instruktor na początku sezonu, a później praca własna.

2010.12.15 – spinning

2 h spinning.

Organizm mnie cały czas zaskakuje. Miesiąc temu wróciłem do trenowania po 4 miesięcznej przerwie i wszystko przebiegało się tak jak się spodziewałem: podczas stosunkowo niewielkiego wysiłku tętno rosło w zakresy 150-160 bpm. To wartości dla mnie strefy mieszanej, a w górnej granicy wartości na progu mlecznowym. Tak to oceniam na wyczucie, bo badań w tym roku nie robię. Porównując z wynikami badań z jesieni 2008 i 2009 i wsłasnym odczuciem to zakwaszam się obecnie mocniej na poziomie 158-160 bpm.

Po miesiącu aktywności wszystko zaczęło wracać do normy. Średniointenywny wysiłek w górnej strefie tlenowej zgadzał się wg. wskazkań pulsometru (140-146) i zgadzał się z odczuciem: jego utrzymanie wymaga koncentracji, ale mogę go kontynuuować obecnie około 2 h. Wiadomo, przydałby się pomiar mocy żeby obiektywnie ocenić wykonywaną pracę.

Jednak na podstawie obciążeń mogłem stwierdzić, że organizm się stablilizuje. Wczoraj dziwna sprawa przy takim samym odczuwalnym wysiłku tętno leciało na 150-156 i tak przez całe dwie godziny. Kiedy zmniejszałem obciążenie tętno spadało nieco powyżej 140, ale jazda w ten sposób nie miała sensu, bo nie czułem żadnego wysiłku.

Dziwi mnie to, że takie wskazania to nie było chwilowe wahniecie pulsu tylko pełne dwie godziny, a może złudne było wcześniejsze wrażenie, że organizm już się ustabilizował i nadal jestem w okresie roztrenowania.

2010.12.08 – siłownia

 

Miało być bieganie, ale po 20 minutach odezwało się ścięgno achillesa, na tyle mocno, że zszedłem z bieżni. To zapewne efekt niedzielnego biegania, które zacząłem biegiem pod górę po dość symbolicznej rozgrzewce, a później jeszcze miałem 2 strome podbiegi po zaśnieżonym lesie. Boli średnio, ale wkurza mnie, że nie mogę biegać. Za głupotę trzeba płacić.

Zrobiłem więc ćwiczenia na siłowni na obręcz barkową i wypychanie 4 x 12-10 x 120 kg. Dzisiaj nie będę miał czasu na trening. Jutro spinning.