2011.01.08 – wreszcie rower

3 h 40 min. 86 km

Wreszcie rower i trening, który sprawił mi tyle radości, jak dawno nic innego. Po dłuższej przerwie w jeździe na rowerze zawsze ogarnia mnie euforia, że znów jeżdżę i trenuję. Tak było i dzisiaj. Ruszyłem w stronę Olkusza dobrze znaną trasą przez Skałę, Pieskową Skałę, Sułoszową. Muzyka, kręcenie w zakresie WT, samotna jazda. To lubię, czuję że żyję. Dzisiaj świat był monochromatyczny, ale miał swój klimat. Tym bardziej, że opcja „random” w ipodzie dostarcza niespodzianek i dowolnie zmienia tło do zmieniajacego sie krajobrazu.

Dolina Prądnika zasłana mgłą i siąpiącym deszczem ukazała mi się na podkładzie tego kawałka (warto posłuchać)

a obraz temu towarzyszył następujący

Widoczek kiczocha i standard, ale niezmiennie mnie bierze.

Teraz o sportowym aspekcie treningu. Robię bazę. Rodzaj treningu: wytrzymałość tlenowa, nawet na podjazdach starałem się trzymać tętno na wodzy, ale HRavg wyszło 141 z prawie 4 h, trochę wysoko. Wytrzymałości wystarcza mi na 2 h 30 min. Nie dziwne po 5 miesiącach przerwy. Czekaja mnie nudne 3 godzinne sesje na trenarzerze oraz weekendy z 6-8 godzinną objętością treningu. Sławne Lesławowe treningi po 4 h 30 minut.

Dlaczego dopiero teraz zamontowałem pełne błotniki do zimówki? Mimo odwilży i padającego deszczu wróciłem względnie suchy i nie ubłocony, z ochotą do jazdy jutro.