2 h
Za dużo planów na jeden dzień i tylko 2 h
413/5200
2 h
Za dużo planów na jeden dzień i tylko 2 h
413/5200
2 h. Wytrzymałość tlenowa, w tym siła tlenowa 15 minut, zmniejszyłem kadencję do 55. Od razu to poczułem. Dzisiaj siłownia, a jutro zapewne znów trenażer, bo prognozowane są deszcze. No chyba, że okażę się twardzielem. Ale wątpię.
367 km /5200 km do zrobienia.
3 h, wytrzymałość tlenowa + siła tlenowa (kadencja 60-70) 20 + 10 min + 3 sprinty po 20 sekund pod próg mleczanowy.
Znów kryzys po 2 h 20 min, ale udało się dociągnąć. Dołożyłem do tych sesji fragmenty z wolną kadencją i króciutkie sprinty. Zauważyłem, że długie jednostajne sesje nie oddają bardziej interwałowego charakteru treningu na rowerze, nawet tego wykonywanego w zakresie WT. W rzeczywistości zawsze się trafią pagórki, zjazdy i chwile kiedy kadencja spada.
Do końca kwietnia chcę mieć przejechane minimum 5200 km. Zainspirował mnie Furman, ktory w ubieglym roku z żelazną detereminacją wykonał 1700 km w marcu i widać było, że to była bardzo decyzja, która procentowała skokiem formy. Trzeba się brać do roboty, bo w styczniu mam dopiero 321 km.
1 h
3 h 20 min. 74 km.
Nieco obolały po wczorajszym”tleniku” szukałem dzisiaj płaskich odcinków na zachód od Krakowa. Spotkałem kilku rowerzystów zachęconych dodatnią temperaturą, pod Morawicą natknąłem się na Hinola, ponarzekaliśmy na ścięgna achillesa, zachwaliliśmy jazdę z „empetrójkami” i rozjechaliśmy się w swoje strony.
Dobrze się kręcilo, nie padał deszcz, ulice przeschły. Momentami można było mieć wrażenie, że to przedwiośnie. Niestety na pewno jeszcze ściśnie i trzeba będzie znów usiąść na trenażerze. Nie mogę się oderwać od porównania, którego użyła znajoma, że jazda na trenarzerze przypomina jej chomika biegnącego wewnątrz kółka.
3 h 40 min. 86 km
Wreszcie rower i trening, który sprawił mi tyle radości, jak dawno nic innego. Po dłuższej przerwie w jeździe na rowerze zawsze ogarnia mnie euforia, że znów jeżdżę i trenuję. Tak było i dzisiaj. Ruszyłem w stronę Olkusza dobrze znaną trasą przez Skałę, Pieskową Skałę, Sułoszową. Muzyka, kręcenie w zakresie WT, samotna jazda. To lubię, czuję że żyję. Dzisiaj świat był monochromatyczny, ale miał swój klimat. Tym bardziej, że opcja „random” w ipodzie dostarcza niespodzianek i dowolnie zmienia tło do zmieniajacego sie krajobrazu.
Dolina Prądnika zasłana mgłą i siąpiącym deszczem ukazała mi się na podkładzie tego kawałka (warto posłuchać)
a obraz temu towarzyszył następujący
Widoczek kiczocha i standard, ale niezmiennie mnie bierze.
Teraz o sportowym aspekcie treningu. Robię bazę. Rodzaj treningu: wytrzymałość tlenowa, nawet na podjazdach starałem się trzymać tętno na wodzy, ale HRavg wyszło 141 z prawie 4 h, trochę wysoko. Wytrzymałości wystarcza mi na 2 h 30 min. Nie dziwne po 5 miesiącach przerwy. Czekaja mnie nudne 3 godzinne sesje na trenarzerze oraz weekendy z 6-8 godzinną objętością treningu. Sławne Lesławowe treningi po 4 h 30 minut.
Dlaczego dopiero teraz zamontowałem pełne błotniki do zimówki? Mimo odwilży i padającego deszczu wróciłem względnie suchy i nie ubłocony, z ochotą do jazdy jutro.
2 h. Wytrzymałość tlenowa
Siłownia 1 h. Ćwiczenia na górę i nogi
Siłownia. Góra i dół.
Rozpocząlem sezon.
Narty zjazdowe