2011.02.27 – setka

4 h 20 min. 100 km.

Dobrze się jechało przez 3 h, ale w 4. mnie odcięło i tylko na podjazdach mogłem trzymać tętno. Marzyłem żeby już dotrzeć do domu i wrzucić się pod prysznic. Kiedy zatrzymałem się w sklepie przed Miechowem musiałem nieźle wyglądać. Stopy obolałe po wczorajszym turowaniu (pęcherze, otarcia etc.) sprawiły, że do sklepu wchodziłem kulejąc i włócząc nogami :). Ludzie zapewne myśleli, że to rower mnie tak wykończył.
Czuć wiosnę.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Trening. Zapisz link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *