4 h 20 min. 100 km.
Dobrze się jechało przez 3 h, ale w 4. mnie odcięło i tylko na podjazdach mogłem trzymać tętno. Marzyłem żeby już dotrzeć do domu i wrzucić się pod prysznic. Kiedy zatrzymałem się w sklepie przed Miechowem musiałem nieźle wyglądać. Stopy obolałe po wczorajszym turowaniu (pęcherze, otarcia etc.) sprawiły, że do sklepu wchodziłem kulejąc i włócząc nogami :). Ludzie zapewne myśleli, że to rower mnie tak wykończył.
Czuć wiosnę.