4 h 30. 110 km.
Miałem dzisiaj podjeżdżać, ale Furman zaproponował szosę. Z nim musiało być mocno więc zamiast podjazdów pod ZOO wybrałem trasę do Kalwarii i Lanckorony. Na pagórkach okazało się, że przedwczorajszy trening tkwi mocno w nogach. Co miał powiedzieć Furman, który był po wczorajszym wyścigu szosowym. Mimo to dostałem kilka poglądowych lekcji na podjazdach. Zaczynaliśmy razem podjazd, który trwał może z 3-4 minuty. Na szczycie miałem juz 15 sekund straty (sprawdzałem), więc przyspieszałem, a strata powiększała się do 45 sekund. Po płaskim trzymałem się koła.
Dobry trening. Jutro luzik, albo rege, pojutrze intewały i w sobotę start w Sandomierzu, w Świętokrzyskiej Lidze Rowerowej.