2 h 15 min. 30 km.
Nie był to łatwy wyścig, mimo że dystans tylko mini. Strome podjazdy, kamienisty i szybki zjazd z Lubania. Miałem nadzieję na to, że w mnogości dystansów uda się powalczyć o pudło. 200 km, które ze znajomych wybrali Zbyszek Mossoczy i Jarek Nikiel były poza moim zasięgiem mentalnym, także 100 km to obecnie wysiłek ponad moje siły.
Przegrałem 3 miejsce o półtorej minuty, tyle ile zabrało mi dwukrotne szarpanie się z łańcuchem i podprowadzenie roweru wskutek zaciagających zębatek (małej i średniej). To nie pech tylko brak przygotowania sprzętu. Przez chwilę nawet byłem jako 3. w wynikach, ale nowa wersja poprawiła moją pozycję. Nic to – jeśli będę szybciej jeździć to będę potrafił wykorzystac takie okoliczności jak słabsza obsada na dystansie. Na razie mam tylko frajdę ze zjazdów.
4/16 w kategorii i 18/54 open.