2011.09.27 – Rower

30 km rower + 1 h truchtania i maszerowania.

Chyba muszę zmienić strój. Biegam w szerokich spodniach i białych adidasach. Wczoraj, biegnąc po chodniku wzdłuż Praskiej zostałem pozdrowiony klaksonem i przyjaźnie uniesioną ręką od krótko wygolonego pasażera, mocno przypakowanej załogi czarnego mercedesa.  A może nie zmieniać?  Tylko dokupić takie spodnie z trzema paskami?

2011.09.24 – MTB Marathon Istebna

Dojechałem! I tyle sukcesów na tej trasie. Jeżdżę na poziomie z 2007 roku. Byłem chyba 308 open 🙂 🙂 :), a jechałem tak jak mogłem. Ponieważ do Istebnej pojechałem po piękne widoki i dla imprezy kończącej sezon to maraton był udany, bo te dwa cele zostały osiągnięte.

No i takie zdjęcie jak poniżej (ze strony sportograf.de). Także dla takich sytuacji się jeździ na te maratony. Chichoczące siostrzyczki na kamienistym zjeździe. 

Na pierwszym podjeździe. Zdjęcie z albumu Anchizka

2011.09.18 – Czerwone Wierchy i Jaskinia Mylna

Klasyczna, jesienna wycieczka z Kuźnic, przez Czerwone Wierchy, Halę Ornak, Jaskinię Mylną i Dolinę Kościeliską.

Zebrało nas się aż 10 osób, w takiej grupie tempo musiało być wycieczkowe. I takie było, i dobrze. W takiej grupie Zawsze ktoś ma plaster do przylepienia na piętę, buta do zasznurowania, zdjęcie do zrobienia, czekoladę do zjedzenia albo po prostu chwilę mentalnego zawieszenia na „widoku co zapiera”.

 

Tak było i tym razem. Chwilę po 8 byliśmy w Kuźnicach, stamtąd żwawo na przełęcz pod Kopą, Kopę Kondracką. Trasa znana. Jesienne liście situ skucina barwą wierchy na rudo, wiatr wieje tak, że można się na nim położyć, a resztę opowiedzą zdjęcia.

Część ekipy na szczycie Małołączniaka. Wiało okrutnie. Od lewej Iza ze stabilizatorem kolana po ostatniej przygodzie na Orlej Perci; Tomek; Andżelika i Aśka, obie maratonki, czemu dawały wyraz prąc cały czas na szpicy; Andy w tatrzańskim polarku oraz Mirek, supermaratończyk, wytrzymałościowiec, uczestnik rajdów przygodowych. Kiedy tylko zapomniał zwalniać kroku żeby na nas czekać ginął nam z oczu w minutę.

Ruszamy na Krzesanicę.

Iza napiera

Kopczyki kamienne na szczycie Krzesanicy, czyli poprawianie natury. Nie wiadomo kto, nie wiadomo po co. W Himalajach poległym, poza szlakiem dla nawigacji, ale tu na łatwym szlaku tatrzańskim?

Krysia, Agnieszka i Versus przeprowadzają lustrację terenu oraz łapią trochę słońca, bo z tej strony grzbietu nie wiało.

Znów udała nam się pogoda. Za plecami mam Chudą Przełączkę, kończącą masyw CZW.

Zejście z CzW. Widziane okiem Versusa (autor zdjęcia poniżej)

A to obietnica, że będą kolejne zdjęcia, kiedy Versus je wrzuci do sieci. (ps. już są, link : https://picasaweb.google.com/106208053247963761969/CzerwoneWierchy#

Stąd już prosta droga do Doliny Kościeliskiej przez Kiry.

Ruszamy w stronę Hali Ornak

Jeszcze tylko podejście do Jaskini Mylnej, która znajduje się u stóp wyniosłej Raptawickiej Turni. To najciekawsza tatrzańska jaskinia  do przejścia bez przewodnika. Pokonuje ją się kucając i przeciskając się na czworaka. W wielu miejscach trzeba zdjąć plecak i przesuwać go przed sobą. Jaskinia choć krótka (300 m  szlaku, ok 1/5 całej) to zrobiła na mnie wrażenie, tym bardziej, że z Andy byliśmy w niej sami (reszta ekipy albo już była, albo oszczędzała ubrania). Miejsce tajemnicze, warte zobaczenia daje zapewne przedsmak tego jak to jest być grotołazem.

Poniżej próbka fotografii Versusa

Wejście do J. Mylnej

Czołówki się przydały

Przypomniała mi się przygoda z górnictwem sprzed lat.

2011.09.17 – ostatni letni rower

85 km, 4 h.

Dolinki popołudniowe. Góra, dół, z uwagą na zjazdach bo jutro Czerwone Wierchy.

Im dłużej jeżdżę po Dolinie Prądnika tym bardziej ją lubię. Znam ją z każdej strony. Zaśnieżoną, o świcie, o zmroku, jesienią i wiosną. To nic, że zatłoczona, że droga prowadząca dnem doliny wyasfaltowana w 2/3

Dzisiaj natknąłem się na wystawę starych fotografii nt. turystyki ojcowskiej z międzywojnia. Panie z parasolkami przeciwsłonecznymi; panowie w pumpach; samochodowy wyścig górski po serpentynach, którymi podjeżdżałem dziesiątki razy; letnicy, którzy dotarli tu powozami z Krakowa i zamieszkali w ojcowskich willach. Rok 1925; 1927. Tłumy ludzi, których już dzisiaj nie ma, albo cieszą się chwilą w jakiejś innej dolinie.

Bardzo to pasowało do dzisiejszej aury, ostatniego letniego weekendu.

BTW bardzo zarosła ta dolina. Drzewa ukrywają mnóstwo pięknych skał, jak choćby Skała z Oknem, w świetle Bramy Krakowskiej.

Zdjęcia ze strony biura turystycznego Ojcowianin.

2011.09.16 – rower

Dzisiaj tylko rower. Czuję wszystko po bieganiu. 35 km (do pracy i  z powrotem). W ogóle jeżdżę do pracy regularnie. Co raz bardziej staję się miejskim rowerzystą. Jeszcze rok temu nie odważałem się jeździć po Alejach, teraz jestem tam codziennie. Nie jest źle, a momenty kiedy po pasie dla autobusów jedzie rządek niebieskich przegubowców a na moim pasie wyprzedza mnie tir budzą jak poranna kawa w biurze.

Jutro włóczęga po dolinkach, a w niedzielę Czerwone Wierchy, czyli Tatry again. Z Andy i Versusem dołączamy do licznej tarnowskiej ekipy. Dostałem polecenie od PePe żeby robić dokumentację fotograficzną pod kątem szukania miejscówek do skiturowania.

xouted.com

Polecam blog Marka Tyńca http://xouted.com/. Marek znana persona krakowskiego światka MTB wyłączył się na jakiś czas z obiegu zarówno jako zawodnik, jak i dziennikarz. Wrócił w dobrym stylu do pióra (a kiedy na trasy?). Dawno nie czytałem tak interesującego bloga o kolarstwie. Przyznam, że wolę pisanie Marka po tej przerwie, w jego tekstach jest więcej dystansu i uśmiechu, a ta sama znajomość rzeczy i oryginalne, czasami kontrowersyjne poglądy.

Trzymam kciuki Marek.