2011.09.17 – ostatni letni rower

85 km, 4 h.

Dolinki popołudniowe. Góra, dół, z uwagą na zjazdach bo jutro Czerwone Wierchy.

Im dłużej jeżdżę po Dolinie Prądnika tym bardziej ją lubię. Znam ją z każdej strony. Zaśnieżoną, o świcie, o zmroku, jesienią i wiosną. To nic, że zatłoczona, że droga prowadząca dnem doliny wyasfaltowana w 2/3

Dzisiaj natknąłem się na wystawę starych fotografii nt. turystyki ojcowskiej z międzywojnia. Panie z parasolkami przeciwsłonecznymi; panowie w pumpach; samochodowy wyścig górski po serpentynach, którymi podjeżdżałem dziesiątki razy; letnicy, którzy dotarli tu powozami z Krakowa i zamieszkali w ojcowskich willach. Rok 1925; 1927. Tłumy ludzi, których już dzisiaj nie ma, albo cieszą się chwilą w jakiejś innej dolinie.

Bardzo to pasowało do dzisiejszej aury, ostatniego letniego weekendu.

BTW bardzo zarosła ta dolina. Drzewa ukrywają mnóstwo pięknych skał, jak choćby Skała z Oknem, w świetle Bramy Krakowskiej.

Zdjęcia ze strony biura turystycznego Ojcowianin.