2011.09.18 – Czerwone Wierchy i Jaskinia Mylna

Klasyczna, jesienna wycieczka z Kuźnic, przez Czerwone Wierchy, Halę Ornak, Jaskinię Mylną i Dolinę Kościeliską.

Zebrało nas się aż 10 osób, w takiej grupie tempo musiało być wycieczkowe. I takie było, i dobrze. W takiej grupie Zawsze ktoś ma plaster do przylepienia na piętę, buta do zasznurowania, zdjęcie do zrobienia, czekoladę do zjedzenia albo po prostu chwilę mentalnego zawieszenia na „widoku co zapiera”.

 

Tak było i tym razem. Chwilę po 8 byliśmy w Kuźnicach, stamtąd żwawo na przełęcz pod Kopą, Kopę Kondracką. Trasa znana. Jesienne liście situ skucina barwą wierchy na rudo, wiatr wieje tak, że można się na nim położyć, a resztę opowiedzą zdjęcia.

Część ekipy na szczycie Małołączniaka. Wiało okrutnie. Od lewej Iza ze stabilizatorem kolana po ostatniej przygodzie na Orlej Perci; Tomek; Andżelika i Aśka, obie maratonki, czemu dawały wyraz prąc cały czas na szpicy; Andy w tatrzańskim polarku oraz Mirek, supermaratończyk, wytrzymałościowiec, uczestnik rajdów przygodowych. Kiedy tylko zapomniał zwalniać kroku żeby na nas czekać ginął nam z oczu w minutę.

Ruszamy na Krzesanicę.

Iza napiera

Kopczyki kamienne na szczycie Krzesanicy, czyli poprawianie natury. Nie wiadomo kto, nie wiadomo po co. W Himalajach poległym, poza szlakiem dla nawigacji, ale tu na łatwym szlaku tatrzańskim?

Krysia, Agnieszka i Versus przeprowadzają lustrację terenu oraz łapią trochę słońca, bo z tej strony grzbietu nie wiało.

Znów udała nam się pogoda. Za plecami mam Chudą Przełączkę, kończącą masyw CZW.

Zejście z CzW. Widziane okiem Versusa (autor zdjęcia poniżej)

A to obietnica, że będą kolejne zdjęcia, kiedy Versus je wrzuci do sieci. (ps. już są, link : https://picasaweb.google.com/106208053247963761969/CzerwoneWierchy#

Stąd już prosta droga do Doliny Kościeliskiej przez Kiry.

Ruszamy w stronę Hali Ornak

Jeszcze tylko podejście do Jaskini Mylnej, która znajduje się u stóp wyniosłej Raptawickiej Turni. To najciekawsza tatrzańska jaskinia  do przejścia bez przewodnika. Pokonuje ją się kucając i przeciskając się na czworaka. W wielu miejscach trzeba zdjąć plecak i przesuwać go przed sobą. Jaskinia choć krótka (300 m  szlaku, ok 1/5 całej) to zrobiła na mnie wrażenie, tym bardziej, że z Andy byliśmy w niej sami (reszta ekipy albo już była, albo oszczędzała ubrania). Miejsce tajemnicze, warte zobaczenia daje zapewne przedsmak tego jak to jest być grotołazem.

Poniżej próbka fotografii Versusa

Wejście do J. Mylnej

Czołówki się przydały

Przypomniała mi się przygoda z górnictwem sprzed lat.