2011.10.30 – włóczenie się

50 km, po dolinkach z avg speed 18 km.

Znalazłem kolejny szlak w mojej- jakby się wydawało – wyeksplorowanej do cna Dolinie Prądnika. Będzie jak znalazł wiosną do poprowadzenia wycieczki pod nazwą „Setka w Dolinie Prądnika” czyli od początku czerwonego szlaku do Pieskowej Skały i z powrotem z licznymi meandrami. W linii prostej taka trasa ma 50 km, ale modyfikacje dadzą drugie 50 i jak sądzę sporo przewyższeń.

Nie odmówiłem sobie wejścia na skałę dla  takiego widoku jak na zdjęciu. Zejście w rowerowych butach z kołkami dostarcza sporo adrenaliny. Oczywiście wejście i zejście od strony krawędzi doliny, nie z dołu.

2011.10.29 – ustawka w Pychowicach

Ustawka to nowa tradycja rowerowania. 2 x do roku spotykamy się na nieformalne zawody na Pagórkach Pychowickich i ścigamy po ścieżkach, gdzie drogę wskazują strzałki wysypane mąką 🙂 Nie miałem zamiaru się ścigać. Nie jeżdżę, ale startować oczywiście wystartowałem, jadąc for fun ramię ramię z Przemem z rowerowania. Nawet takie lajtowe jechanie lekko mnie sponiewierało, ale to nie dziwi.

Wygrał Buli i to też nie dziwi, bo w tym roku jeździ świetnie. Wielkie brawa za ściganie się na maksa do końca, to oznaka szacunku do rywali, nawet jeśli żadnego nie miał w zasięgu wzroku.

W sumie 55 km, około 2 h 50 min.

2011.10.23 – bieganie

10 km. Polami w nocy, przy świetle czołówki do Krakowa. Urokliwy trucht. Biegłem po pompkę do amortyzatora pożyczaną od PePe. Wróciłem autobusem. Powrót – kolejne 10 km – to za dużo. Wydolnościowo ok, ale ciągle ścięgna i drętwiejące mięśnie utrudniają bieganie. Nie chcę tego forsować dlatego parę dni przerwy.

Biegłem po pompkę, bo przy próbie napompowania zeszło całe powietrze z amortyzatora. Na szczęście okazało się, że to pompka, a nie zawór w foxie.