Na ten wyjazd umówieni byliśmy z Moniką i Szymkiem już w sierpniu podczas wspólnego wypadu na Orlą Perć. Chciałem żeby zobaczyli wysokie góry zimą no i żebyśmy pobyli razem. Pogoda zapowiadała się taka sobie. Serwisy, które sprawdzam przed wyjściem w góry mówiły o zachmurzeniu i wietrze od 40 km/h, tylko ICM podawał, że wiatr w porywach do 108 km. Dziwna prognoza.
Celem maksimum był Kozi Wierch, nie zdecydowałem się na rozważany wcześniej Szpiglasowy Wierch ze względu na północną wystawę żlebu biegnącego do przełęczy. Przez ostatnie 3 dni wiały wiatry południowo-wschodnie, więc należało się spodziewać sporych depozytów śniegu, tym bardziej, że TOPR utrzymywał lawinową 2 przez ostatnie dwa tygodnie. Dziwny ten grudzień. Niby śniegu niewiele, a już trzy ofiary lawin w Tatrach. To smutne potwierdzenie teorii, że podstawowym czynnikiem kształtującym zagrożenie jest wiatr przenoszący śnieg z miejsca na miejsce, usypujący niestabilne warstwy na starszej pokrywie.
No więc idziemy ceprostradą rozważając kto jest ceprem, a kto nie i wchodzimy w Dolinę Roztoki. Zgodnie z moim przewidywaniem jest ślisko. Zwłaszcza pierwsze metry to czepianie się gałęzi, szukanie oparcia na pojedynczych kamieniach wystających spod lodu. Dalej jest już znacznie lepiej. Po wyjściu z lasu zakładamy raki.
Na podejściu do „Piątki”
Idziemy przez Siklawę. Szlak zamknięty zimą, głównie z powodu lawiniastości Litworowego Żlebu. Nie spodziewam się dzisiaj tam zagrożenia, a chciałem pokazać moim towarzyszom lodospad. Rzeczywiście śniegu niewiele, lawiniaste miejsce jest go właściwie pozbawione bez trudu więc docieramy najpierw do Siklawy, a później do progu Doliny Pięciu Stawów Polskich i tam okazało się o co chodzi z tymi porywami do 108 km/h. Kryształki śniegu wbijały się w twarz. Wiatr zasypywał ślady w kilka minut. Góry zimą pokazały jakie potrafią być srogie.
Trzeba było się chronić przed wiatrem
Ruszyliśmy więc realizować plan optimum, czyli Pustą Dolinkę. Im wyżej, tym śniegu więcej, wiatr mocniejszy. Momentami przebieg szlaku musiałem ustalać przy pomocy GPS-a, pomimo, że szedłem tamtędy wielokrotnie, a szlak poprowadzono w oczywisty sposób. Spotkaliśmy ekipę, która bezskutecznie próbowała osiągnąć Zawrat, łatwym przecież od strony D5SP szlakiem. Zawrócili, kiedy wiatr zrzucił ze szlaku jednego z chłopaków. Krótkie konsylium i decyzja – nie idzemy dalej. Cel główny został osiągnięty góry zimą zaprezentowały się godnie
Pamiątkowe fotki. Pomimo odwrotu wycieczka udana. Będzie co wspominać, a w końcu w życiu pracuje się tylko na fajne wspomnienia 🙂
Zawróciliśmy więc do schroniska i tym razem przykładnie i grzecznie zeszliśmy zimowym wariantem do Doliny Roztoki i do Palenicy Białczańskiej.