2015-04-04_Kasprowy Wierch

Zacząłem coś robić po porażce na Zawraciku, więc pomysł MisQ żebyśmy lany poniedziałek spędzili na skiturach był dla mnie jak najbardziej. Kasprowy Wierch dlatego, że była lawinowa „trójka” i to nie na wyrost. W ostatnich dniach spadło z 20-30 cm więc obiecywaliśmy sobie jazdę po puchu. 

Przepak i selfie przed wyruszeniem w górę. Śnieg, śnieżek wokół… 

Podejście nartostradą to klasyk podejścia na Kasprowy. Osobiście wolę iść przez Dolinę Jaworzynki, ale umówiliśmy się, że tamtędy będzie zjazd.

Dalej nartostradą i brzegiem trasy. Szybka decyzja. Kasprowy poczeka, a zjedziemy z Pośredniego Goryczkowego (gdzieś za moimi plecami). Trudno uwierzyć na podstawie tego zdjęcia, ale na szczycie dopadła nas chmura i solidny opad śniegu, więc pierwszy zjazd odbył się z nieustającym pytaniem – gdzie jedziemy? W lewo, w prawo… Trudno się zgubić w Goryczkowej więc i nam się nie udało. Zjechaliśmy i podeszliśmy ponownie na Kasprowy.

To Wielkanoc więc na szczycie MisQ wyjął dwa kurczaki. Ten po lewej to MisQ, po prawej ja. Za nami rozmazany grzbiet Beskidu.

Dzwon, obserwatorium. Klasyk, ilość śniegu, wiosenne słońce usprawiedliwiają oszołomienie. Za chwilę w dół. Przeciskamy się pod linką żeby złapać trochę głębokiego i świeżego. Fantastyczne 300 metrów zjazdu, dojeżdżamy do ubitego (przygotowanego stoku) i szybciochem wydostajemy się znów poza trasę. 

Gdzieś pod Zielonymi Turniami i Uhrociem Kasprowym trochę naszego śladu. 

MisQ zdobywca w pożegnalnej focie. Teraz jeszcze „starą” nartostradą fantastyczny zjazd po świeżym śniegu i na parking. Blitz Krieg – o 16.30 w samochodzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *