Tym razem operowaliśmy w Tatrach Zachodnich. Zima w Tatrach jest jaka jest. Patrzymy na filmy z Kolorado albo Alaski, a w naszych pięknych górach mamy nawiany ciężki śnieg, betony i generalnie mizerię. Żeby trafić jednak na tzw. „warun sezonu” trzeba próbować. Ja zresztą w ogóle jestem dziwny, bo podoba mi się w zimie zawsze: czy pada śnieg i są chmury, czy jest lampa.
No w każdym razie pomimo lawinowej trójki wyszliśmy (Andy, Lukcio, MisQ i ja) ponad granicę lasu, a tam śniegu zdecydowanie nie „trójkowe”. Szreń i nawiane, w lesie więcej świeżego śniegu, ale bez podkładu. To wszystko nie przeszkodziło wykonać kilku fajnych skrętów.
Andy wśród choinek. Zdjęcie MisQ.