2016-08-14_Chamonix i L`Envers des Aiguilles

1500 km, 15 h drogi. O godz. 3 nad ranem lądujemy gdzieś w Chamonix. Baśka wiesza hamak miedzy drzewami, Robert nocuje w samochodzie, my z Darkiem wybieramy zaciszne pobliże kontenera w miejskim parku. Jeszcze przed zaśnięciem komentujemy odległy łomot, że warto byłoby się nie budzić w deszczu pod gołym niebem. To nie były grzmoty tylko żyjący lodowiec nad Chamonix. Mount Blanc wygląda… dostępnie w porównaniu z okolicznymi igłami. I rzeczywiście tak jest, problemem jest tylko aklimatyzacja i jeden kluczowy żleb (kuluar), ale nie po to tu przyjechaliśmy.

P60814082523

Pierwszy nocleg zaliczamy w parku w Chamonix. Przyjemne 6 godzin snu. Noc ciepła, śpiwory również, powietrze rześkie… Jak dawno nie spałem pod gołym niebem.

Lodowcowa rzeka Arve i Mont Blanc w tle.

Najwyższa góra jest świetnie widoczna z każdego miejsca w Chamonix. Po jednej stronie lodowiec i granitowej igły (Aguilles), pod drugiej stronie doliny mekka dla paralotniarzy na Le Brevent. Dzieje się tutaj wokół. Niektórzy przesadzają przechadzając się w uprzężach po centrum miasta, ale… każdy ma swoje osobiste Krupówki. 

Kolejką Montenvers wjeżdżamy na lodowiec Mer de Glace. Moreną, a później lodem zmierzamy do viaferatowych drabinek, którymi dostajemy się na szlak w stronę schroniska.

DSCF3869

Spieszmy się kochać lodowce, tak szybko odchodzą.

Poziom lodowca z czasu, gdy miałem 23 lata jest 100 metrów niżej! Globalne ocieplenie, erozja etc… ale to zdjęcie uświadamia mi jak gwałtowne zmiany zachodzą na mojej planecie, nie tylko te obyczajowe i społeczne. Świat się zmienia za kilka dni powiem na stanowisku do pewnej Niemki. Razem obserwowaliśmy jak z lodowca urywają się bloki lodu wielkości TIRa… „Gwałtownie się zmienia” – powiedziało któreś z nas w odpowiedzi na ogarniający całą dolinę łoskot.

Wyłania się potęga. Lodowcowa rynna, a nad nią Petit Dru. Wybitny szczyt. Ta biała plama to obryw, jeszcze kilkanaście lat temu wiodły tam drogi wspinaczkowe (Robert tam się wspinał)

Darek i Robert na Mer de Glaces (Morze Lodów), jeszcze kilka lat, a będzie z tego Morze Kamieni

Szybko przypominam sobie jakie moreny są na lodowcu. Teraz mamy do czynienia z moreną grzbietową i nie chodzi o to, co Baśka dźwiga na grzbiecie 

DSCF3898

Początek podejścia z lodowca. Gładko i stromo.

Viaferatowe podejście do szlaku biegnącego w stronę schroniska. Wspinaczkowe trudności dopiero przed nami. 

DSCF39201

Idziemy dalej. Krajobrazy gładzone, autorstwo lodowiec Tacul.

DSCF39321

Wieczorne wspinanie na drodze o przyjaznej nazwie La Piege (Pułapka)

Przychodzimy do schroniska. Jest 17.30. Robert, który wykorzystuje każdą okazję do wspinania mówi żebym go „złapał” czyli poasekurował. Idziemy na Tour Verte, 5 minut od schroniska. Wyciągi 5c i 6a. Muszę się nauczyć tej skali. Czuję skalę Kurtyki obowiązującą w Dolinkach, wiem czym jest skala Tatrzańska (UIAA) tutejszą dopiero muszę poczuć, sprawdzić gdzie jest granica.

Robert sprawnie pokonuje pierwszy wyciąg, wspina się z wyraźną radością. Nawet jego rzucane „kurde, trudno” czuć podszyte jest frajdą. Pierwszy wyciąg, drugi. Po tym odmawiam. Jestem zbyt zmęczony, Robert postanawia spróbować, ale kończy mu się lina, poza tym jest 20, robi się szarówka i domyślamy się, że dzisiaj możemy zasnąć bez kolacji, która była zaplanowana na 20.

W tej chwili do zespołu który kilkanaście minut wcześniej wspinał się nad lodowcem podlatuje śmigłowiec. Jak się dowiadujemy później ktoś z nich uszkodził nogę. W Chamonix loty ratownicze obsługuje żandarmeria i są darmowe… zapewne to jedna z przyczyn, dla których chwilami ruch lotniczy przypomina ten samochodowy na Alejach Trzech Wieszczów w Krakowie.
DSCF3937

Zawieszone nad lodowcem schronisko Envers 2493. (Refuge de L`Envers Des Aguilles). Ceny pobytu po okazaniu legitymacji Alpenverein znośne, jedzenia nieznośne) 

Po przyjściu do schroniska dostajemy solidną zjebkę od dwóch prowadzących kuchnię dziewczyn za spóźnienie na kolacje, na szczęście dostajemy również kolację. Schronisko surowe. Bez pryszniców, ale jest pościel na wieloosobowych pryczach i nie za dużo ludzi dlatego jest perspektywa niezłego snu. Tego potrzebuję po nocy spędzonej w samochodzie, w parku i wędrówce. Dziewczyny jak się okazuje nie tylko gotują, ale prowadzą książkę wyjść alpinistycznych, doradzają nt. przebiegu drogi i odradzają niebezpieczne drogi.

DSCF39411
Zmierzch w stylu alpejskim. Jutro zaczyna się przygoda.