2016-09-11 Baranie Rogi

Andy zaproponował Baranie Rogi, ja Drogę Szadka i poszło. To był taki wyjazd, że wszystko (prawie) było jak należy.

Ruszyliśmy poprzedniego dnia, tuż przed zmrokiem byliśmy przy Chacie Teryeho. Nie było miejsca w schronisku więc zabiwakowaliśmy na skałach nieopodal. Taki zresztą był plan, więc byliśmy przygotowani. Noc w „Million stars hotel”. Budziłem się w nocy i starałem nie zasnąć gapiąc się na gwiazdy. Księżyc zaszedł po 22, ale gwiazdy dawały tyle światła, że grań wokół wyraźnie odcinała się od nieba.

IMG_20160911_061435

Świt w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich. To ciemniejsze to Żółta Ściana, za nią Pośrednia Grań.

 

IMG_20160911_060430

Andy zarządził… „jeszcze dziesięć minut”

20160911_061508

Trzeba jednak się zbierać.

Spało się dobrze, budzik zadzwonił około 6. Czas wstawać. Śniadanie i pod ścianę.- Chyba nie pamiętasz gdzie położyłeś – odparł Andy, kiedy zaalarmowałem go, że moja torba z kanapkami i batonikami zniknęła. Mina mu zrzedła kiedy podszedł do swojej dziupli z kanapkami… byłymi kanapkami. Wnęka w skale była na swoim miejscu, ale śladu po reklamówce z kanapkami nie było.

Biwak mieliśmy niby wysoko (2015 m.n.p.m) i niedźwiedź tak wysoko nie chodzi, ale strzeżonego świstak strzeże więc worki z jedzeniem odłożyliśmy w skały nieopodal. Lepiej żeby miś zajął się kanapkami niż miał nas przeszukiwać w nadziei, że mamy coś smacznego.

Nerwowo rozglądaliśmy się po okolicy. Miś? Raczej nie. Miś rozrabia, hałasuje i rozrywa, a tu nic. Zerknęliśmy podejrzliwie na sąsiadów biwakujących nieopodal. Kto żre mój chleb żytni z polędwicą, suszonymi pomidorami i rukolą? No kto! Nikt nie wydawał złoczyńcą. Nic, trzeba było poczekać do 7 kiedy otworzą schronisko. Za jakieś obłędne naście euro zjedliśmy podłą parówkę podawaną za to z ciepłą i słodką herbatą.

20160911_140847

Podejście pod start drogi oczywiste.

Ruszyliśmy pod ścianę. Po drodze spotkaliśmy wygrzebujący się spośród kamieni słowacki zespół. Ich celem była sąsiednia droga – Indiańskie Lato. Chcieliśmy się uwinąć wcześnie tak żeby uniknąć ryzyka burzy i o bezpiecznej porze być znów w pobliżu schroniska. Sadkova Cesta to cztero- lub pięciowyciągowa droga o trudnościach IV. W opisach obiecywali, że ostatni wyciąg to płytowe wspinanie. Pierwszy dwójkowy wyciąg II żywcujemy i dalej wbijamy się w górę kominkiem. Idzie nam dobrze. Jest spora radocha ze wspinania.

DSCF4176

Andy na płytowym wyciągu

Dopiero na 3. wyciągu zaczyna się górska przygoda, niech ją szlag… Z opisu drogi zapamiętałem, że wyciąg biegnie w stronę dwóch wybitnych turniczek. W prawo odchodzi duża półka, którą mogę obejść trudności, ale zachciało mi się wspinać. Najpierw po prawej… gdybym mógł założyć jakąś asekurację to bym pociągnął, ale kiedy dwie stopy mam ustawione na płycie „na tarcie”, a trzymam się grzebienia jedną ręką, a drugą wbijam w dziurkę na dwa palce to zdaję sobie sprawę, że to nie są „czwórkowe” trudności i się „zapchałem”. No nic. Krzyczę od Andy`ego żeby był czujny i robię wycof. Wchodzę w lewo. Pierwsze ruchy proste, ale droga się lekko wywiesza, wyżej na nogach… Asekuracja podła, a lot zakończy się na półce. Spróbujmy w dół… o k… nie widać stopni, które schowały się pod przewieszką. Zejście jest niebezpieczne. Jedyna droga w górę. Sapię. Dwa ruchy czujne, ale się udaje. Teraz trawers. Lina przesztywniona i każdy ruch to walka z grawitacją, tarciem i liną ciągnącą w dół.

Wreszcie połóg. Trzeba tu założyć stanowisko. Wokół pełno rumoszu, poruszam się jak na polu minowym, każdy głupi krok może zrzucić na głowę Andy`ego spore odłamki. Błąd za błędem. Gdzie tu coś wsadzić. Rysa za płytą nie wygląda za dobrze, jeden friend siada dobrze, ale nie ma gdzie włożyć kolejnego frienda. Najchętniej włożyłbym kilka punktów i backupów. Nic pewnego jednak nie ma… Z taśmy motam kierunkowego motyla, asekuruję się i krzycze – chodź. Nie czuję się dobrze z tym co wykonałem. Stanowisko niby poprawne, ale wolałbym coś jeszcze dołożyć, po drugie wpuściłem Andy`ego na trudności na jakie się nie umawialiśmy więc ryzyko, że obciąży stanowisko jest większe. Andy jednak pokonuje piątkowy fragment i możemy przenieść stanowisko we właściwe miejsce.

Okazało się, że należało przed trudnościami iść tą trawiastą półą w prawo. Ech… Odnajdywanie prawidłowego przebiegu drogi, to jeszcze potrwa zanim się nauczę to robić poprawnie. 

DSCF4179

Ostatni wyciąg, najładniejszy.

W nagrodę ostatni wyciąg i cudowne płytowe wspinanie. Spora ekspozycja, ale są ryski i chwyty. Czysta przyjemność. Dochodzimy do grani. Ja już zrobiłem co miałem zrobić i szczerze czuję się wyrąbany. Andy chce iść na szczyt, trochę marudzę, ale ostatecznie motywuje mnie i dochodzimy do puszki.

20160911_140917

Na Baranich Rogach

W dół po plateau, później czujnym żlebem i na piwo oraz knedliki do Chaty Zamkowskiego. 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wspinanie. Zapisz link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *