Tym razem z Piotrkiem „PePe” obraliśmy na cel kolejny klasyk – Środkowe Żebro Skrajnego Granatu. Wieczorny trip do Murowańca i rano pod ścianę. Od ostatniego wypadu udało mi się kupić buty z twardszą podeszwą. Wybór padł na polecane Scarpa Guide, a niezawodny Andy. wyszperał dla mnie fajną ofertę. Wczorajsze podejście na Halę Gąsienicową nie było szczytem marzeń. Twarda podeszwa udowadniała prawdziwość jednej z recenzji tych butów: „pokazują swoją wartość, kiedy przemieszczamy się wertykalnie”. Fakt z horyzontalnym idzie im tak sobie.
Żeberko
O 10 pod ścianą. Znane mi dobrze miejsce startu. Szpeimy się i wkurzamy na ekipy, które nasikały na tradycyjne miejsce 1 stanowiska. Że też k… nie można przejść 5 metrów dalej. Prowadzę pierwszy wyciąg. Na nogach ciągle turystyczne i tępe raki, ale nawet z takim sprzętem jest łatwo. Znam przebieg drogi, wiec drugi też prowadzę, nadal nietrudno, tym bardziej że korzystam z obejścia. Jestem lepiej ubrany niż w Załupie H, zgodnie z radą Maćka „Chmiela” wlałem w siebie mnóstwo herbaty więc się nie odwadniam. 3 wyciąg prowadzi PePe. Najpierw kominek i przewinięcie na płytę. Nie bardzo pamiętam jego przebieg więc sugeruję mu żeby poszukał drogi bardziej „w prawo”. Poszedł i dalej kompletnie nic się nie działo. Lina jak stanęła tak stoi. 10, 15 minut – nic. Wreszcie coś poszło. Trwało to wieki więc przemarzłem do kości. Wreszcie idę.
PePe prowadzi 3. wyciąg
Najpierw prosto i później w zacięcie. Dwa friendy i hak na przestrzeni 2-3 metrów. Oho! Musiała tu być walka. Rzeczywiście, tym razem zostaliśmy pokarani za nieodpowiedni sprzęt. Tępe zęby raków nie trzymały się stopieńków, dodatkowo oddałem swoje dziaby (czekany techniczne) PePemu i sam drapię skałę prostymi czekanami turystycznymi. Słabo to idzie. Obciążam linę. Wreszcie po kilkuminutowej walce udaje się osiągnąć próg. To miejsce jak nic jest V, a pchanie się tutaj z tym sprzętem to głupota. Mina PePego przy stanowisku to potwierdza, wybrało go mocno i się nie dziwię. Co prawda lot skończyłby się na śnieżnym polu, ale nie było pewności, czy to pole nie wyjechałoby razem z nim.
Przejmuję prowadzenie. Przede mną teoretycznie najtrudniejsze miejsce tzw. Zacięcie Kusiona wyceniane na V. Z lata pamiętam, że jest tam jeden ruch i trzeba dalej sięgnąć. Przez chwilę tańczę na ślizgających, skracam przelot, każę PePemu bardziej wybrać i udaje się wczołgać na płytę. Stanowisko robię z taśm zarzuconych na blok skalny, nie popełniam błędu z lata i nie idę do kuszącego powyżej ogromnego tzw. strażackiego ringa. Wiszące stanowisko, które na dodatek przeszkadza prowadzącemu w starcie w drogę.
PePe przejmuje prowadzenie i dochodzimy do szczytu. Przybicie piątek i na przemian schodzimy i zjeżdżamy na dupach żlebem do Czarnego Stawu Gąsienicowego.