2019-08-25 Stanisławski i Groński – obóz KW Kraków

Na corocznym obozie Klubu Wysokogórskiego nad Morskim Okiem pogoda była niepewna. Mimo wszystko udało się coś zrobić. Jak co roku nocleg mieliśmy w taborisku Polskiego Związku Alpinizmu przy polanie Włosienica, 15 minut od schroniska nad Morskim Okiem. Tabor oferuje nocleg w przestronnych namiotach, rozstawionych na stałe na drewnianych platformach. To jedno z niewielu miejsc przeznaczonych wyłącznie dla wspinaczy. To ma znaczenie. Po pierwsze jest większa szansa na znalezienie noclegu, po drugie w nocy jest cicho i można się wyspać, po to aby wstać wczesnym świtem lub nawet u schyłku nocy i zaatakować bardziej odległe cele. W środowisku nie spotkałem się z kradzieżami, więc można bezpiecznie zostawić sprzęt i rzeczy osobiste na cały dzień, no a bonusem są atmosfera i wieczorne pogaduchy przy winie o tym co, komu udało się urobić, a co komu przeszkodziło w odniesieniu życiowego sukcesu. Opowieści o chwale która trwa jeden wieczór, o przeciwnościach przezwyciężonych dzięki dobremu bickowi lub hartowi ducha, dobre rady i podpowiedzi na temat warunków…

Szałasiska przy Włosienicy.

Pierwszego dnia poszliśmy na nieoczywistą drogę na bardzo oczywistym szczycie. Oczywisty szczyt to Mnich, mekka i historia, ze względu na półgórski charakter (krótkie drogi, ich gęsta sieć, wspomaganą asekurację) nazywany jest „najdalej wysuniętą na południe skałka podkrakowską”. Nieoczywista droga to Droga Stanisławskiego o trudnościach VI. Dołączyłem do zespołu „Seniora” (Sebastiana) i „Marcela” (Pawła). Podejście znanym z zimowych zjazdów narciarskich Mnichowym Żlebem, pierwsze wyciągi to nic specjalnego. Mnie przypada pierwszy z trudniejszych tzw. Dolny Trawers Stanisławskiego (V). Czujne wspinanie po wąskim gzymsie. Tego typu formacje jakoś mi odpowiadają tj. skradanie się, nawet w sporej ekspozycji, po krawędziach.

Po pokonaniu Dolnego Trawersu Stanisławskiego

Ściągam chłopaków pod mały okap. Tu zaczynają się prawdziwe trudności. Najpierw okap (VI) a później trawers w lewo. Na szczęście w kluczowym miejscu jest spit lub hak (nie pamiętam) i problem ma charakter skałkowy, to jest odpadnięcie w tym miejscu raczej nie powinno mieć złych konsekwencji. Marcel próbuje, ale nie puszcza. Wstawiam się ja – bez szans, w końcu Senior. Niestety i on musiał się przytrzymać ekspresa, a więc niezaliczone. Uznajemy, że nie damy rady, a wiec nici z klasycznego przejścia, pozostaje tzw. styl A0, czyli skorzystanie ze sztucznego ułatwienia.

Pogoda się psuje więc przyspieszamy. Na szczęście Senior przechodzi trawers jeszcze suchą stopą, ostatnie wyciągi łączymy i trochę podchodzimy z lotną asekuracją. Na przełączce Mnichowej leje na całego. Musimy zrezygnować z planu wejścia na Mnicha po płytowej formacji od zachodu.

Następnego dnia plan jest, aby się wspinać na Kopie Spadowej, na drodze Pachniesz Brzoskwinią, ale po podejściu pod ścianę spotykamy klubowiczów: Pawła i Anię, którzy również celowali w tę drogę. Okazuje się, że droga nie wyschła po wczorajszych opadach. Decydujemy się na taternicką wycieczkę, czyli podejście na Zachód Grońskiego – żleb na północnej ścianie Wołowego Grzbietu. Żleb ma sławę jednego z najtrudniejszych zjazdów w polskich Tatrach (wycena S6). Wspinaczkowo to trudności I lub maksimum II, ale nie jestem pewien tej wyceny. Nie trudniej. Trzeba uważać jedynie na kruszynę i raczej starać się używać chwytów, tak aby je dociskać do skały, niż się na nich zwieszać.

Podejście Zachodem. Paweł, ja, Ania, z tyłu Marcel

Dalej przechodzimy granią w stronę Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego, do Przełęczy Pod Chłopkiem. Trochę się sprężamy, bo wyraźnie psuje się pogoda. Deszcz łapie nas już na szlaku.

Pakujemy się i wracamy do Krakowa. Czeka nas jeszcze jeden zabawny moment. Kiedy doszliśmy do Włosienicy rozpoczęło się oberwanie chmury. Perspektywa 7 km po asfalcie do Palenicy w deszczu nie była dramatem, ale nikomu się nie chciało. Paweł, którego żona-naukowiec akurat miała wjazdówkę dokonał mistrzostwa pakowania. W jego BMW zmieściło się 9 osób z wypełnionymi plecakami. Dotarliśmy w 15 minut i suchą stopą. Zabawna przygoda.