2020-08-12 Droga Byczkowskiego na Kościelcu

Droga, o której myślałem jakiś czas. Niedługa, ale o trudnościach – VI/V+. Co dla mnie w górach jest już trudnością, którą muszę traktować poważnie. Wybraliśmy się z Andym. Podejście pod drogę przez przełęcz Karb. Oczywiście minąłem start, ale Andy trafnie połączył zdjęcie z rzeczywistością i w „nagrodę” mógł poprowadzić pierwszy wyciąg. Później się zmieniliśmy i pociągnąłem wyciągi, aż do kluczowego miejsca.

Andy, a za nim w tle tzw. pojezierze, czyli stawy Doliny Zielonej Gąsienicowej. Jest ich podobno 22 (niektóre okresowe)

Znowu sporo działałem w Sokolikach i na Jurze, więc wystartowałem w kluczowy trawers raczej pewnie. Trochę tarciowych stopni w sporej ekspozycji, zaraz na początku poprawiający psychikę spit. Idę, zakładam friendy, idę, zakładam, patrząc w górę na miejsce, które uznałem za cruxa drogi. Dochodzę – okazuje się łatwo, aaa… więc to najtrudniejsze miejsce było zaraz po starcie. Ok, widocznie formacja mi pasowała.

Kluczowy wyciąg, kluczowe miejsce. Ja sądziłem, że trudności są w wyjściowej rysie. Nie mam własnego zdjęcia z tego miejsca, to podkradłem od Michała Semowa.

Ostatni wyciąg oddaję Andemu. Wychodzimy w pobliże szlaku turystycznego na Kościelec, a więc nie było się czym spinać. Byczkowski nie okazał się taki trudny.