6 h 50 min marszu + 1 650 m przewyższeń.
Szukając chłodu, uciekając od tłumów pojechaliśmy tym razem w Tatry Słowackie. Dla mnie to była pierwsza wizyta po tej stronie. Andy przebywa w długiej delegacji, do ekipy (Lukcia, MisQ i mnie) dołączył Wojtek. Tatrzański wyga, z przewodnicką znajomością Tatr i darem opowiadania. Poprosiliśmy go żeby zaproponował nam dość trudną wycieczkę „referencyjną” dla tej części pasma. Nie zawiedliśmy się. Więcej w opisach pod zdjęciami (autorem wiekszości z nich jest MisQ)
Hotel Grand z 1904 roku. Tu zaparkowaliśmy
Chwila postoju na leśnej ścieżce. Las to dzisiaj rzadki widok w tej okolicy. Do 19 listopada 2004 roku okolica była zalesiona, ale wichura o niewyobrażalnej sile zmiotła całe połacie lasu wokół Starego Smokovca i Tatrzańskiej Łomnicy.
Podziwiamy masyw Gerlacha i słuchamy opowieści Wojtka, który wszedł na ten szczyt z przewodnikiem, a Tatry po obu stronach granicy zna jak własną kieszeń.
Szybko zdobywamy wysokość. W dole Velicke Pleso, a na jego skraju bryła Sląskiego Domu, który przypomina blok z wielkiej płyty. Konstatujemy, że nasze schroniska są zdecydowanie bardziej klimatyczne.
Południowa ekspozycja stoków sprawia, że szata roślinna jest bardziej różnorodna niż w naszych Tatrach
Nad Długim Stawem (Dlhe Pleso) przeprawiamy się przez potok żeby chwilę poleżeć na łące, umyć twarze i posmarować kremem.
Ruszamy na przełęcz Polski Grzebień – najniższy punkt grani widocznej na zdjęciu.
Na przełęczy mały tłumek. Tu spotykają się szlaki, ale taki widok to rzadkość tego dnia. Pomimo, że znajdujemy się na popularnym szlaku nie ma tłumów, tak powszechnych w polskiej części Tatr. Można się cieszyć samotną wędrówką. Po krótkim popasie ruszamy w stronę Malej Vysokiej (dzisiaj prawidłowa nazwa to Velka Vyhodna).
Szlak nie jest bardzo trudny, wymaga jednak uwagi. Po chwili jesteśmy na szczycie.
Ze szczytu rozciągają się zapierające dech widoki na trzy doliny: Velicką, Staroleśną i Litvorovą. Tutaj Zmarzły Staw w dolinie Litvorovej.
Pamiątkowa fotka. GPS pokazuje 2424 m (nominalnie 5 m więcej). Od parkingu podeszliśmy 1400 m. Teraz zejście na przełęcz i szlakiem w stronę Litvorovej Doliny.
Podczas zejścia MisQ i Lukcio przysiedli na malowniczym kominie.
Płaty śniegu to już rzadkość.
Po piargu wspinamy się w stronę przełęczy pomiędzy Litvorovą a Staroleśną Doliną.
Piarg przechodzi w wąski, stromy żleb. Pojawiają się łańcuchy i klamry. Znów nie jest ekstremalnie, ale trzeba uważać gdzie się stawia stopy i czego trzyma.
Schodzimy w stron Doliny Staroleśnej.
Próba wody. Udało się wytrzymać 15 sekund, a dłoń czuć było jeszcze przez minutę
To widok, którego nie uświadczymy w polskich Tatrach. Towary do Zbójnickiej Chaty można wnieść wyłącznie na plecach. Tragarze (nosicze) w ten sposób dostarczają wszelkie zaopatrzenie. Każdy z nich dźwiga ciężar około 50-60 kg. Mają do pokonania 600 metrów przewyższenia na trasie 4,5 km. (dane z GPS). Uważnie krok, po kroku, w strugach potu niosą piwo, olej, wodę, jaja i inne niezbędne wiktuały do schroniskowej kuchni. Nosicz, którego spotkaliśmy powiedział, że ma na plecach 45 kg, pot po nim spływał ciurkiem. Ten zawód jest obecny w słowackich Tatrach od lat 50. ub. wieku. Kiedyś traktowany głównie zarobkowo, za komuny trudnili się nim głównie studenci, którzy szukali w ten sposób zajęcia związanego z górami, stanowił rodzaj ucieczki dla outsiderów ówczesnej rzeczywistości.
Pomału żegnamy Staroleśną Dolinę. W oddali widać już dolinę Popradu. Po 11 godzinach znów jesteśmy na parkingu ustalając pewną regułę. Latem Tatry Słowackie, zimą nasze.