Znów skitury. Tym razem z PePe.
Do D5SP na nartach przez Siklawę (Pst!). Ocieplenie ostatnich dni spowodowało, że betonu pokrywający Tatry od dwóch tygodni puścił. Teraz należało się rozglądać czy topniejący śnieg (a więc zwiększający ciężar właściwy) nie obciążał zanadto niższych warstw. W końcu lawinowa „2”, tego się nie bagatelizuje. Zachowaliśmy odległość i bacznie obserwowaliśmy pokrywę. Plecaki rozpięte, paski kijków poza nadgarstkami, ale np. … trawers pod Miedzianem – zdjęcie poniżej – nie wygladał na stabilny.
PePe na początku trawersu. Za chwilę trzeba będzie zakładać własny narciarski ślad.
Tym razem ja, z perspektywy PePe`go
PePe napiera na nartach. Za chwilę stanie się zbyt stromo i trzeba będzie dać z buta. Tym razem nie zakładamy raków. Na podejściu są wybite stopnie dające niezłe oparcie dla buta narciarskiego z wibramową podeszwą
Końcówka żlebu jednak stroma. Letni szlak to ślady odchodzące w lewo. Podchodziliśmy na wprost. Na górze chwila deliberacji – co dalej. Na wprost się nie dało, bo spod wytopioniego śniegu wychodzi trawa i skały. Zdecydowaliśmy się zejść trochę niżej. Szpiglasowa Przełęcz ma pozatrasową skalę trudności + 3, ale dotyczy to samego wierzchołka. W drodze powrotnej narty założyliśmy w miejscu, w którym PePe zrobił mi zdjęcie na podejściu. Myślę, że ten odcinek to dwa skręty były o skali dwójkowej, a poniżej już było łatwiej.
Podzieliliśmy się. PePe zjechał do Wielkiego Stawu, ja postanowiłem trawersować pod Miedzianem bacznie rozglądając się czy coś nie ma zamiaru wyjechać.
Spotkanie w na szarlotce w „Piątce” i dalej Małym Litworowym Żlebem (pod wyciągiem technicznym do schroniska), który już zaliczyliśmy w ubiegłym roku. To daje porównanie. W ubiegłym roku zjazd kończył się przedzieraniem przez kosówki, teraz cała roślinność przykryta grubą warstwą śniegu.
Niepokoi mnie długa głęboka rysa na szczycie buli. PePe ruszył stromo w dół, przyspieszam trawers starając się dojechać do następnego żlebu i tu znów głęboka, długa na kilkadziesiąt metrów rysa. Trzeba wiać. Zjeżdżamy do granicy lasu. Tym razem rynna nie jest już taka zlodzona, z pewnym trudem, ale daje się hamować przed zakrętami. Ekspresowo dostajemy się do Wodogrzmotów i jeszcze za dnia jesteśmy na parkingu w Palenicy. Kolejna udana wycieczka. Na dole wiosna, a sezon skiturowy się rozkręca.