2012.03.10 – Kozi Wierch na skiturach

Tym razem górska ekipa Andy, Lukcio, MisQ i ja wybrała Kozi Wierch. Pomimo dobrych warunków pogodowych wycieczka okazała się jedną z bardziej wyczerpujących spośród naszych ostatnich eksploracji zimowych. 

Więcej pod zdjęciami (głównie autorstwa MisQ)

Beton na podejściu do Doliny 5 Stawów Polskich. Zmrożony śnieg towarzyszył nam przez cały dzień. Lód i słońce to wyznaczały ramy wycieczki. Beton ma tę wredną cechę, że jeśli poślizgnie się na nim but, narta czy czubek raka to rozpoczyna się ślizg. Bez umiejętnego operowania czekanem ślizg może mieć 20 metrów, 50, 100 albo 500. Łatwo sobie wyobrazić jaką prędkość osiąga się po 50 metrach, a teraz należy sobie wyobrazić co się dzieje z delikwentem, który ma na nogach raki i sunie z prędkością 30-40 km/h w dół i ząb raka zahacza o lód. Jeśli nie ma szczęścia i np. choinki na swojej drodze czeka go obracanie i koziołkowanie; przy czym każdy obrót kończy się uderzeniem w lód. Dobrze, że czasami na trasie znajdują się pojedyncze choinki.

Andy i MisQ na podejściu do „5”. Andy ma jeszcze narty na nogach, za chwilę włoży raki, tak jak cała ekipa. Raki będą potrzebne przez najbliższe kilka godzin – w wędrówce do Wielkiego Stawu, na Kozi W. i z powrotem, aż do granicy lasu.

Szukamy Szerokiego Żlebu na Kozi

Po krótkiej pogoni w rakach i hokejowym rzucie udało mi się złapać termos MisQ staczający się w stronę Doliny Roztoki

W drodze na Kozi. Tym razem miałem narty Dynafit Mustagh o wiekszej szerokości pod butem (90 mm). Wiem już że to nie są narty dla mnie. Zapewne w puchu spisują się rewelacyjnie, ale na zlodzonym stoku mają tendencję do prostowania nogi „od zbocza”. Zatrzymanie się w ześlizgu wymaga znacznie większej siły, której zwykle po wejściu na górę nie mam w nadmiarze. Przy moich umiejętnościach narta musi mi pomagać w najtrudniejszych momentach czyli na górze żlebu, gdzie zwykle jest wąsko i bardzo twardo.  

 Opanowałem technikę 60 kroków w górę i chwila odpoczynku, po kilku cyklach musiałem zlec. MisQ z aparatem tylko czyhał na ten moment.

Andy już po zdobyciu szczytu schodzi, za chwilę się miniemy na podejściu pod wierzchołek Koziego

Z MisQ. Lekko spaleni, czas schodzić. Minęła 15.

Z

Nie zjechaliśmy z całego Koziego Wierchu. Na tym lodzie każdy upadek kończyłby się zatrzymaniem na tafli Wielkiego Stawu. Narty założylśmy w 1/3 stoku.

Powrót po zmrożonych stokach przez Siklawę. W lesie nie dało się jechać zlodzoną rynną. Momentalnie nabierało się takiej prędkości, że nie byłoby szans na wyhamowanie przed turystami, a próba hamowania w rynnie kończyła się uderzeniem w bandę i wywrotką.

Po kilku upadkach rezygnujemy i dajemy z buta. Ostatni pagórek zdaje się nie mieć końca. W końcu po zmroku lądujemy na asfalcie przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Na nartach przejeżdżamy 4 km do parkingu. 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *