2010.03.21 – tlen, tym razem prawdziwy

4 h 10 min, 110 km.

Przednia przerzutka w mojej zimówce dokonała żywota wiec do łask wróciła szosówka. Zwiedziłem Kalwarię Zebrzydowską, gdzie asfalt nadawał sie na cienkie gumki. Powrót z wiatrem w plecy to było niezłe przeżycie. Prędkości od 30 do 50 km/h. Po wczorajszym wyrypie czułem tu i ówdzie sygnały zbliżajacych się kurczy, ale udało się ukończyć z konsekwentnym trzymaniem się tlenu.

Kadencja przecietna wyszła po raz pierwszy w mojej karierze 92, a mam w szosie twarde przełożenia (39/24 najmniejsze).

Dziś znowu o zbawiennym wpływie roweru na samopoczucie:

Jazda na rowerze to odlot z krainy smutku – James Starr. Jak ustalę czy to autor rzeźby z poprzedniego postu to dam odsyłacz :).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Trening. Zapisz link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *