2009.08.15 – Ustroń (BikeMaraton)

Wynik. Czas 3 h 00 min. Miejsce 109/522 (kat. 8/78)

Trasa: najlepsza trasa na jakiej przyszło mi jechać w cyklu Bikemaraton. Prawdziwe góry, mało asfaltu, szybkie i dość trudne jak na ten cykl zjazdy, trafił się nawet trawers singieltrackiem. Spokojnie taka trasa, po dołożeniu 1-2 technicznych sekcji,  mogłaby się znaleźć nawet w menu MTB Marathon.

Na mecie. Długi finisz asfaltem, który rozpocząłem 3 km wcześniej zakończyłem stosunkiem 2:1. Wyprzedziłem dwóch zawodników, a jeden skontrował przed stadionem i nie zdołałem kontraataku odeprzeć. Co z tego skoro i tak nie wiem, czy z nim przegrałem, czy wygrałem. Fot. Internet (przepraszam, ale nie wiem z jakiego źródła).

Jazda: Jechałem na maksa, nie wydusiłbym już z siebie wiecej. Tętno przecietne 153. Na giga mam ok. 2-3 bpm mniej. Znów przyplątały się kurcze pomimo dawkowania magnezu. Suplementacja się kłania. Pierwszy 8 kilometrowy podjazd przypomniał mi o tym, że znów za dużo ważę, że za dużo waży mój rower i że jestem przemęczony sezonem. Później starałem się utrzymywać wysokie tętna w okolicach 156-160 i się udawało. Jakimś pozytywnym objawem na tym maratonie było to, że bardzo dużo wjeżdżałem, także te miejsca w których wiele osób prowadziło. W efekcie stale poprawiałem swoją pozycję od 1 międzyczasu. Tu przydaje się wytrzymałość budowana na dystansach giga. Gdyby nie kurcze to ten poziom mógłbym kontynuować jeszcze około 1-2 h.

Sportowo. Z kalkulacji na papierze wychodziła mi pewna szansa na miejsce 6. Chciałem dogonić Krzysztofa Mazgaja i Antoniego Bańdurę. Jeden i drugi pojechał szybciej ode mnie mimo, że w tym sezonie zadarzało mi się z nimi wygrywać. Ostatecznie Antoni zjechał na giga więc jego wyczyn nie miał wpływu na moje miejsce. Kolejnym celem był Godul z Bikeholików, który dość pechowo złapał gumę już na pierwszym zjeździe. Zmieniłem wiec  w głowie cel „na wygrać z Godulem o 5 minut, których potrzebował na zmianę dętki”. Mimo, że startowaliśmy z tego samego sektora Godul nie wyprzedzał mnie na trasie (przynajmniej nie zauważyłem, a nie mogłem go o to spytać, bo nie spotkałem go na stadionie) w wynikach zobaczyłem go przed sobą z czasem lepszym o 3 minuty. Nie potrafię tego wyjaśnić. System mierzenia czasu w tym cyklu jest chory, zabija sportową rywalizację, na dodatek działa wadliwie. Nie pojechałem wyjatkowo tego maratonu i 8 miejsce jest jak najbardziej odpowiednie dla mojej dyspozycji, ale wolałbym uniknąć wątpliwości co do sposobu liczenia czasu i przegrać z Godulem widząc jego plecy, a nie korespondencyjnie. Może jednak jestem za bardzo niecierpliwy i potrzebuję popracować jeszcze nad sobą przez zimę.

Sprzętowo. Nie mam roweru, który pozwala mi się ścigać na średnim poziomie, który osiągnąłem w tym roku. Manitou Black przestał działać już dwa maratony temu (jest prawie sztywny); rower jest za ciężki (ok. 13 kg), rama GT za mała. Muszę to zmienić i to szybko. IRC Serac sprawdziły się na tej trasie. Wolałbym jechać na oponie z gęstszym oplotem, bo mógłym napompować mniej powietrza i mniej bym latał po trasie, ale nie było źle.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *