7 h 31 min. 88 km.
Najtrudniejszy z jednodniowych maratonów w tym roku. Jechało mi się dość dobrze i równo. Brakowało jedynie trochę mocy na podjazdach. Kurcze zwalczałem magneslife, aż do 75 km. Wówczas, po podjeździe za Wlk. Sową musiąłem zwolnić i dać sobie chwilę czasu.
Co ciekaw, mimo względnie dobrego samopoczucia na trasie wynik kiepski: na poziomie Karpacza z maja tego roku: m. 118/179, w kategorii jeszcze gorzej 18/24.
Maraton kompletnie wyczerpał mnie swoimi przewyższeniami > 3000 m; upałem i dystansem.