4 h 10 min. 56 km.
Przez pół dystansu bylo dobrze. Wysokie tętno, noga podawała. Na Skrzycznem najpierw dopadł mnie kurcz gigant, a później bóle lewego kolana i stopniowo prawego. Dotąd jechałem w okolicy 200 miejsca (na 440 osób), do mety się dowlokłem.