4 h w tlenie. Teren i asfalt. Dolinki podkrakowskie. 80 km. Trochę podjazdów mocniej. Po tygodniowej przerwie i trzytygodniowej labie znów się chce jeździć na rowerze. Mieli rację bardziej doświadczeni koledzy, komentujący wpis po martonie w Zawoi.
Słabość nie minęła, dzisiaj nawet na zjeździe zaliczyłem kurcz uda.
Staram się pedałować bez machania kolanami na boki i utrzymywać wyższą kadencję. Muszę zamontować czujnik kadencji, który odpadł podczas montowania roweru na bagażnik.
Hr. avg. 136, hr max 177.