2011.11.06 – lajtowy rower

75 km. Wycieczka z lajtowiczami z forum rowerowania. Kolejny piękny listopadowy dzień – to stwierdzenie brzmi jak banał, ale w kraju, w którym zima trwa 6 miesięcy nie jest banalne.



Na trasie ze Scorpionem w okolicach Skały Kmity. Fot. Halina

2011.11.05 – Szpiglasowy Wierch

Tatry pieszo: Palenica Białczańska-D5PS-Szpiglasowy Wierch-Morskie Oko-Palenica Białczańska

Relację umieściłem na rowerowaniu (link)

Poniższe zdjęcie to clue tej wycieczki. Fajny spacer po późnojesiennych górach zakończyliśmy zupełnie niesamowitym wieczorem nad Morskim Okiem. Najczęściej odwiedzane przez spacerowiczów miejsce w Polskich Tatrach po zmroku wyludniło się i okazało swoją magię. Lukcio przymierzał się do tego zdjęcia dobre 20 minut, w końcu udało mu się połączyć długi czas naświetlania z bezruchem grupy oświetlonej wyłącznie czołówkami. Za nami, w tle i chmurze są gdzieś Rysy.

2011.11.01 – bieganie

60 min. Wreszcie się zmęczyłem podczas biegu. Tylko jedna 3 minutowa przerwa na rozluźnienie bolącej łydki, a reszta to bieg po pagórkach wokół domu. No, wreszcie to wygląda jak wolny, toporny, ale bieg.

2011.10.30 – włóczenie się

50 km, po dolinkach z avg speed 18 km.

Znalazłem kolejny szlak w mojej- jakby się wydawało – wyeksplorowanej do cna Dolinie Prądnika. Będzie jak znalazł wiosną do poprowadzenia wycieczki pod nazwą „Setka w Dolinie Prądnika” czyli od początku czerwonego szlaku do Pieskowej Skały i z powrotem z licznymi meandrami. W linii prostej taka trasa ma 50 km, ale modyfikacje dadzą drugie 50 i jak sądzę sporo przewyższeń.

Nie odmówiłem sobie wejścia na skałę dla  takiego widoku jak na zdjęciu. Zejście w rowerowych butach z kołkami dostarcza sporo adrenaliny. Oczywiście wejście i zejście od strony krawędzi doliny, nie z dołu.

2011.10.29 – ustawka w Pychowicach

Ustawka to nowa tradycja rowerowania. 2 x do roku spotykamy się na nieformalne zawody na Pagórkach Pychowickich i ścigamy po ścieżkach, gdzie drogę wskazują strzałki wysypane mąką 🙂 Nie miałem zamiaru się ścigać. Nie jeżdżę, ale startować oczywiście wystartowałem, jadąc for fun ramię ramię z Przemem z rowerowania. Nawet takie lajtowe jechanie lekko mnie sponiewierało, ale to nie dziwi.

Wygrał Buli i to też nie dziwi, bo w tym roku jeździ świetnie. Wielkie brawa za ściganie się na maksa do końca, to oznaka szacunku do rywali, nawet jeśli żadnego nie miał w zasięgu wzroku.

W sumie 55 km, około 2 h 50 min.

2011.10.23 – bieganie

10 km. Polami w nocy, przy świetle czołówki do Krakowa. Urokliwy trucht. Biegłem po pompkę do amortyzatora pożyczaną od PePe. Wróciłem autobusem. Powrót – kolejne 10 km – to za dużo. Wydolnościowo ok, ale ciągle ścięgna i drętwiejące mięśnie utrudniają bieganie. Nie chcę tego forsować dlatego parę dni przerwy.

Biegłem po pompkę, bo przy próbie napompowania zeszło całe powietrze z amortyzatora. Na szczęście okazało się, że to pompka, a nie zawór w foxie.

2011.10.18 – bieganie

Jesienne alejki

1 h. Moje bieganie to ciągle marszo-biegi. Wydolnościowo bez problemu na wolne tempo truchtu, tylko ciągle coś boli, głównie w lewej nodze, gdzie mam lekko zmasakrowane śródstopie po pewnym meczu w koszykówkę.

2011.10.17 – bieganie

55 min. Nocne bieganie po pagórkach z Młodym. Młody jest aktualnie żołnierzem wiec instruował mnie w nocnym bieganiu i bieganiu pod górę. Podobno trzeba patrzeć blisko pod nogi, wtedy nie traci się rytmu. Coś w tym jest.

Na szczęście lekkie rozbieganie sprzed choroby nie ulotniło się całkiem.

2011.09.27 – Rower

30 km rower + 1 h truchtania i maszerowania.

Chyba muszę zmienić strój. Biegam w szerokich spodniach i białych adidasach. Wczoraj, biegnąc po chodniku wzdłuż Praskiej zostałem pozdrowiony klaksonem i przyjaźnie uniesioną ręką od krótko wygolonego pasażera, mocno przypakowanej załogi czarnego mercedesa.  A może nie zmieniać?  Tylko dokupić takie spodnie z trzema paskami?