2012.07.22 – szosa

126 km. 4 h 30 min. 

Do Kalwarii Zebrzydowskiej, Lanckorony i jakoś tak do Izdebnika (chciałem na przełęcz Sanguszki, ale nie trafiłem)

A na rynku w Lanckoronie.

2012.06.30 – rower

6 h, 160 km. Upalny rower podlewany hektolitrami izotoniku i wody

Alwernia-Bieruń-Jaworzno-Bukowno-Olkusz

Po drodze wykonałem zdjęcie bramy pewnego zakładu

Tu poznałem tak przydatne w życiu słowa jak spąg, ocios, podsadzka, belera, kawues, lutnia, marka i jak się odkręca śruby z chlebusiem, a jak za chytro.

Tętno cały czas wysokie, wlewałem w siebie bidon za bidonem. Dopóki się jechało wiatr odprowadzał wilgoć, ale zakupy w sklepie musiałem robić w tempie ekspresowym bo zostawiałem mokre ślady.

Podczas powrotu przez Sułoszową nieplanowany, przykry postój. Motocyklista wypadł z zakrętu zatrzymując się na podporze barierki energochłonnej. Kiedy wyjeżdżałem z doliny w stronę Skały na miejsce dolatywał ratowniczy śmigłowiec.

2011.06.17 – Niepołomice

122 km, 5 h 30 min. Niepołomice i w stronę Puszczy. Zużycie płynów – 5,5 litra.

Doświadczenie uczy żeby nie pytać miejscowych jak gdzie dojechać. Zwykle w górach zamiast kierować nas szlakami pieszymi uparcie wskazują asfalt, ale wczoraj to szanowny Pan przegiął. Pozmieniało się nieco w organizacji trasy w okolicach ul. Rybitwy i Śliwiaka. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, kiedy zobaczyłem znak drogi ekspresowej, obok mnie przejechało BMW mknąć dobre 150, a do wyboru zostało mi tylko zjazd na Rzeszów lub Katowice i znaczek autostrady.

Przegramoliłem się z szosówką przez barierkę energochłonną, wykorzystując tatrzańskie doświadczenie zsunąłem ze stromego nasypu i przedarłem pod siatką ochraniającą autostradę.