2011.06.19 – Kluszkowce (Kellys – Cyklokarpaty)

2 h 15 min. 30 km.

Nie był to łatwy wyścig, mimo że dystans tylko mini. Strome podjazdy, kamienisty i szybki zjazd z Lubania. Miałem nadzieję na to, że w mnogości dystansów uda się powalczyć o pudło. 200 km, które ze znajomych wybrali Zbyszek Mossoczy i Jarek Nikiel były poza moim zasięgiem mentalnym, także 100 km to obecnie wysiłek ponad moje siły.

Przegrałem 3 miejsce o półtorej minuty, tyle ile zabrało mi dwukrotne szarpanie się z łańcuchem i podprowadzenie roweru wskutek zaciagających zębatek (małej i średniej). To nie pech tylko brak przygotowania sprzętu. Przez chwilę nawet byłem jako 3. w wynikach, ale nowa wersja poprawiła moją pozycję. Nic to – jeśli będę szybciej jeździć to będę potrafił wykorzystac takie okoliczności jak słabsza obsada na dystansie. Na razie mam tylko frajdę ze zjazdów.

4/16 w kategorii i 18/54 open.

 

2011.06.16 – do pracy

1 h 30 min. 35 km.

Czas dojazdu na trasie Wola Zachariaszowska – Rondo Grunwaldzkie samochodem – 45 min do 1 h 10 min; rowerem 40 min. Super, tym bardziej, że na miejscu mam prysznic i pracodawcę przychylnego rowerzystom 😉

2011.06.15 – podjazdy

2 h 30 min. 50 km

5 x 8-8,5 min.

Wolę jednak podjazdy terenowe. Mniej się nudze i łatwiej mi utrzymać tętno w zadanym zakresie – pod progiem. Te podjazdy ćwiczyłem szlakiem wzdłuż podjazdu Ojców – Wola Kalinowska. Duża satysfakcja, kiedy wreszcie się wyjdzie z domu zrobić trening.

2011.06.12 – Dolinki solo

4 h 30 min. 80 km

Dolina Prądnika eksplorowana we wszystkich kierunkach. Podjazdy i zjazdy. Zwłaszcza zjazdy dają mi co raz więcej radości. Zaczynam łapać flow na ścieżkach. To takie samo uczucie, jak wtedy, kiedy pierwszy raz złapałem dobrze krawędzie w jeździe na nartach i zjazd zaczął być przyjemnością, nie tylko przebywaniem trasy w dół z dużą, lub zbyt dużą prędkością.

2011.06.11 – Dolinki z PePe

 4 h 30 min. 80 km.

Mniej jeżdżę ostatnio z powodów zawodowych. Nowa praca wciagnęła na tyle, że zaniedbuję rowerowe sprawy, ale to żaden poważny rozbrat, po prostu muszę się lepiej zorganizować. Dlatego wyjazd z Piotrkiem „PePe” miał trzy aspekty

1. Okrutnie mnie PePe przeciągnął przez pierwsze dwie godziny. Czułem w nogach takie zamulenie jakiego nie czułem od jesieni.

2. W Dolinie Będkowskiej natrafiliśmy na strzałki wyścigu amatorów oldskulowych konstrukcji mtb sukupionych wokół strony retromtb.pl, prowadzonej przez kolegę z drużyny Marcina „Skoliozę”. Podążyliśmy strzałkami co zaowocowało u mnie dwoma zdarzeniami z cyklu „mój pierwszy raz”.

Najpier Skolioza dał się nam przejechać tandemem MTB. Przypomina to jazdę autobusem przegubowym i chociaż z PePe przebyliśmy może z 200 metrów podjazdu i zjazdu to poczułem ducha zespołowego jeżdżenia. Tandem MTB to nie najepszy pomysł, bo traci zwinność dobrego roweru górskiego, ale wresja cross na większych, choć szczuplejszych kołach może dostarczyć niezłej frajdy na szosie i łatwym terenie.

Chwilę później straciłem również dziewictwo w jeździe tyrolką. Przeprawa przez wąwóz była jednym z zadań maratonu retro.

3. To jedna z tych sobót, będących żywym dowodem na twierdzenie, że należy się ruszyć na spotkanie nowego. Ciekawe jak długo da się robić rzeczy „pierwszy raz”, ja zamierzam conajmniej do maja 2020 🙂

 

2011.06.04 – Zawoja (Bikemaraton)

Nie ma o czym pisać. Słabo pojechane.  Jeśli szukać pozytywów to fajnie dzisiaj zjeżdżałem, im dalej w etap tym szybciej. Co raz bardziej ufam foxowi, rozluźnieniu ramion  i wirtualnej ścieżce zjazdu. To tyle. Może jeszcze jedno. 22 lata temu, 4 czerwca 1989 odbyły się wybory dzięki którym mój kraj jest innym krajem. Dobrze że wtedy poszedłem i wrzuciłem właściwą kartkę.



2011.06.01 – Dolina Prądnika

2 h, podjazdy i zjazdy. 36 km i ucieczka przed burzą.

Sprawdzałem jak będzie się sprawować mniejsze ciśnienia przed Zawoją.  W foksie to obecnie 75 psi (-5) i oponach (p) 2,0 i (t) 2,2 o 0,4 mniej niż dotąd. Wybiera lepiej, trzyma się lepiej, mam nadzieję, że nie skończę z gumą.

2011.05.31 – Polska na rowery MTB

3 h 60 km

Wycieczka w ramach Otwartego Treningu z Bartkiem Janowskim (akcja „Gazety” Polska Na Rowery). Fajnie jest zobaczyć, że tak dużo osób chce jeździć na rowerach, ubierać się w obcisłe i bawić w sport. Dzisaj było aż 43 uczestników. Wśród nich mnóstwo znajomych, starzy wyjadacze maratonowi i lajtowicze. Polecam uczestnictwo za tydzień, wtorek, godz. 18, róg Błoń k. Cracovii.

Co do zawartości treningu to z jednej strony duża liczba osób powoduje, że tempo poruszania się jest niewielkie i samych przeszkód terenowych jest mało. Z drugiej strony stopień trudności zjazdów jest co raz wyższy i warto słuchać Bartka, który niby nic nowego nie mówi, ale kiedy pokazuje jak wdraża w życie swoje rady to zapamiętuje się je bardziej. Bartek jeździ świetnie, płynnie i pewnie. Naoglądałem się z powodu młodego różnych grawitacyjnych rajderów i potrafię to ocenić. Niezły z niego DH Ziom na karbonowym sztywniaku.

Dzisiejsze dwa zjazdy oznaczone byłby nawet u GG odpowiednio !!! (Zakrzówek, duży stopień trudności) i !!/!!! (Lasek).*

Na maratonach obowiązuje 4 stopniowy stopień oznaczania trudności zjazdów.

! – łatwy, ale uwaga

!! – średni, trzeba się skoncentrować, mogą się czaić korzenie, albo stromizny

!!! – trudny lub bardzo trudny. Stromizna, korzenie, koleiny. Wiele osób będzie sprowadzało. Czasami takimi wykrzyknikami oznaczone jest przecięcie z ruchliwą drogą.

!!!! – dotyczy tylko zjazdów na MTB Trophy 🙂 Przepaść, czeluść, droga do piekła, podczas, której masz tylko jedno marzenie – żeby wreszcie zaczął się podjazd

Co warto dodać to nie jest zestandaryzowane oznaczenie. Na przykład zjazd trzy wykrzyknikowy (!!!) z Bikemaratonu zasługiwałby na dwa (!!) wykrzykniki w MTB Marathon. Na Bikemaratonie nie ma raczej zjazdów trudnych i ultratrudnych jakie są powszechne na MTBM. Często to różne podejście do wytyczania tras na maratonach jest przedmiotem sporu, które trasy to prawdziwe MTB, a które nie, ale ja jestem daleki od takich klasyfikacji. Ważne żeby się dobrze bawić i podnosić umiejętności i temu służą prowadzone przez Bartka treningi. Nawet jeśli wiele osób nie spróbowało tych trudnych zjazdów, to przynajmniej zobaczyło, że są do pokonania w siodle.

2011.05.30 – rozjazd

1 h 15 min. 30 km

Na spotkanie ze znajomymi. Ostatnio ciągle czegoś zapominam. Na 200 km odcinek w niedzielę zapomniałem pompki, a dzisiaj lampki przedniej. Trzeba się było przedzierać po chodnikach, a ostatnie 4 km liczyć na to, że nie spotkam policji. Na szczęście tylną, tę ważniejszą miałem.