2010.02.20 – wytrzymałość tlenowa

3 h.

Coż tu napisać. Ostatnia godzina to trening mentalny, zgodnie z receptą Fausto Coppi`ego pytanego przez reportera co sprawiło, że jest wielkim mistrzem: „Jazda na rowerze, jazda na rowerze, jazda na rowerze”.

Czas się stosować do tej zasady i zejść z trenażera… od przyszłego tygodnia.

Fausto Coppi, 1919-1960. Ogień!

2010.02.18 – siła

Rozgrzewka 10 min + 4 x 20 sekund kadencja wysoka (co 4 min 40 sek) + 6 x 5 min co 5 min siła. Tętno do 160, kad. 60-65.

Prawdziwa zabawa trwa, a więc treningi, które bolą. O dziwo weszło dobrze, widocznie skoki ponad próg mleczanowy wykonywane dotąd jedynie podczas ćwiczeń kadencji maksymalnej przygotowują organizm na tolerowanie laktatu.

A, że trochę boli to kolejny cytat:

Ból to wielki, gruby potwór siedzacy na Twoich plecach. Im dalej pedałujesz tym cięższy się staje; im mocniej ciśniesz tym mocniej zgniata Ci płuca; im wyżej się wspinasz, tym głebiej wbija swoje ostre pazury w Twoje mieśnie”. Scott Martin, autor książek, takich jak ta.

Trochę autora poniosło, ale każdy kto trenuje zna tego potwora. Nieliczni potrafią się z nim zaprzyjaźnić; najlepsi są z nim w symbiozie. Ja z moim potworem mam związek trudny: od nienawiści do akceptacji.

2010.02.16 – tempo co raz … dłuższe.

2:50 min, trenażer.

10 min. rozgrzewka + 50 min. wytrzymałości tlenowej (kad 95 +) + 60 min. tempa (kad. 70-75) + 40 min WT (kad + 90) + 10 min schłodzenia.

Dobrze weszło, zwłaszcza tempo. Po przełamaniu tetna na 150 w miarę swobodnie dało się trzymać ćwiczenie. Bardzo bym sobie życzył, że to prognoza na postępującą wydolność w tym zakresie HR. To bardzo ważne, bo te treningi zawsze były bardzo ciężkie dla mnie, a więc stanowiły ograniczenie na maratonach, gdzie wiekszość wysiłku odbywa się właśnie na tym poziomie. To najdłuższa tego typu jednostka jaka wykonałem dotąd.

Modyfikacja planu treningowego. Ten tydzień powinien być regeneracyjnym, ale nie będzie, bo dwa tygodnie temu się obijałem. Kontynuuję więc podstawę 3, a – za radą Lesława – okres rozbudowy 1 będzie krótszy, za to mocniejszy.

Petra Majdic na mecie olimpijskiego sprintu (narty biegowe, styl klasyczny) mogłaby odpowiedzieć o swoim sporcie tak samo jak Lance Armstrong, autor cytatu na dzisiaj: „Kiedyś pewien dziennikarz zapytał mnie, jaką przyjemność czerpię z uprawiania kolarstwa. -Przyjemność? – zamyśliłem się. – Nie rozumiem pytania – odparłem. Nie robiłem tego dla przyjemności. Robiłem to dla bólu.”

2010.02.14 – wytrzymałość tlenowa

2,5 h. Były kłopoty z utrzymaniem kadencji + 95, do tego lało się ze mnie strumieniami. Tydzień zamknąłem 10 h.

Wolałbym ten cytat przywołać wiosną, ale przecież w końcu śniegi spłyną: Nic nie może się równać z prostą przyjemnością jazdy na rowerze – John F. Kennedy

2010.01.12 – szybkość, siła, tlen

Trenażer 2 h. W tym 15 min rozgrzewki + 6 x 20 sek wysokiej kadencji (do 150) + 3 x 8 min siły w strefie tempowej (do 153) kadencja 60-65. Wolałem nie ryzykować kolejnych powtórzeń i dojechałem ostatnią godzinę w strefie wytrzymałości tlenowej. Kad. 96-100, tętno 140.

Rower jest inspirujący. Dzisiaj rozwinięcie myśli Einsteina z poprzedniego wpisu:

„Rozważmy człowieka na rowerze. Kimkolwiek jest możemy powiedzieć trzy rzeczy o nim: Ma rower i zaczął się poruszać. Wiemy , że w jakimś punkcie się zatrzyma i zejdzie z roweru. Najważniejsze co wiemy to, że jeśli w jakimś punkcie pomiędzy początkiem i końcem jego podróży przestanie jechać, ale nie zsiądzie z roweru – upadnie. To metafora podróży poprzez życie, każdego żyjącego stworzenia oraz, jak myślę, każdej społeczności żywych istot. – William Golding, pisarz

2010.02.10 – tlen i tempo

3 h. Trenażer.

W.Tlenowa + 40 min tempa, kadencja 75-80.

„Życie jest jak jazda na rowerze, żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać ” – Albert Einstein.

To wyraźnie było przed erą trenażera, czyli roweru na uwięzi. Na poważnie, to tutaj nie ma co interpretować miał rację: „Jazda na rowerze jest jak życie, żeby utrzymać równowagę trzeba pedałowąć”. Co też wczoraj czyniłem.

2010.02.08 – wytrzymałość tlenowa

2 h. Kadencja + 95.

Cytat. Dzisiaj z cyklu co lepsze MTB czy szosa, czyli spór o wyższości jednych świąt nad drugimi.

„Dopóki nie pojawiło się kolarstwo górskie, scena rowerowa była rządzona przez elitę kolarzy, którzy wyglądali jakby mieli alergię na entuzjazm”. Jacquie Phelan, jedna z pionierek amerykańskiego kolarstwa górskiego.

Efektowne, ale trąci myszką. Czasy, kiedy MTB były naturalną kontynuacją hipisowskiego zjeżdżania po zboczach gór w Marin County minęły. Od 1990 to sport pod kuratelą federacji kolarskich i wielu jego herosów też zaraziło sie alergią na entuzjazm. Dobrze przynajmniej, że trochę tego ducha istnieje w wycieczkach, eksploracji gór i na maratonskich trasach. Przynajmniej w tej drugiej części stawki 🙂

2010.02.06 – rower

2 h.

WT + podjazdy w tętnie tempowym, kadencja naturalna (ok. 80)

Zimno było, ale dało się wytrzymac. Testowałem też nową kurtkę teamową. Świetnie się sprawuje.

Wracam do treningów.

Diagnoza kolana to chondromalacja I stopnia. Zalecenia glukozamina.

W podejściu do treningów zmieniam kilka rzeczy, zobaczymy czy pomogą:

Kasuję ćwiczenia na kadencję maksymalną oraz siłę z małymi kadencjami. Podjazdy i tempo zamierzam robić na kadencjach naturalnych, ograniczę przez jakiś czas używanie roweru szosowego i poluzuję sprężyny w pedałach. Odpuszczę treningi kiedy będę czuł kolano. Będzie to czasami wymagało złamania tygodniowego cyklu treningowego, ale cóż na to poradzić.

Hasło od dzisiaj „chondromolę to kolano”. Wiele osób ma gorsze kontuzje i urazy, a znakomicie sobie daje radę na trasach maratońskich. Diagnozę będę jeszcze konsultował i zapewne wejdę w program rehabilitacji.

Dzięki za nadesłane rady dot. tej kontuzji.