Po lipcu

Podsumowanie lipca.

Przejechałem 1222 km, czas treningu 60 h.

Miesiąc poszatkowany wyjazdami i nie zdążyłem z modyfikacją planu za zmieniającymi się sytuacjami. Na szczęście było dość sporo czasu na jazdę w ogóle. Piszę tę notkę po maratonie w Głuszycy więc nasuwa mi się kilka spostrzeżeń na temat mojego planu po 2/3 sezonu. Trening prowadzony wg. planu konsultowanego z Lesławem sprawił, że zwalczyłem kilka słabości. Część z nich to był cel jeszcze przed sezonem, część z nich dopiero teraz potrafię nazwać.

1. Jazda pod progiem. Znacznie dłużej (ok 6 h) mogę jechać w wysokich strefach tętna (pod progiem/tempo). Oczywiście stosuje się to tylko na maratonach górskich, gdzie jazda w tych strefach jest przeplatana długimi zjazdami. Tętno wówczas spada i jest czas na odpoczynek.

2. Tolerancja laktatu. Przekroczenie progu, nawet spore przygrzanie na początku już nie sktuktuje długotrwałym pieczeniem w mięśniach i koniecznością długiego okresu odpoczynku. Powrót pod próg odbywa się płynnie i nie muszę bardzo zwalniać, aby organizm miał czas usunąć kwas mlekowy.

3. Wydolność/wytrzymałość. Wielogodzinne jazdy oraz utrzymanie stałego tempa na bardzo długich (5-6 km) podjazdach to jest coś co mogę robić.

To wszystko sprawia, że z ogona stawki przesunąłem się w 2/3 na dystansie Giga w MTB Marathon. Fajnie, ale chciałbym być w połowie i mieścić się w pierwszej 10. w kategorii. Żeby się tak stało to powinienem poprawić swój czas o około 1/2 h. Tak sobie kombinuję, że potrzeba mi przede wszystkim MOCY. Do końca sezonu z 8 tygodni. Można jeszcze trochę to poprawić i ustalić jako priorytet na przyszły sezon.

2009.07.22 – Tlen

2 h 20 min. 63 km.

Powtórzyłem tlen. Mam okrutnie porąbany ten tydzień. Obowiązki pracowo-wakacyjne nie pozwalają trenowac normalnym rytmem. Dzisiaj będzie krótko, ale intensywnie.

2009.07.19 – wyścig w Węgierskiej Górce.

W poszukiwaniu startów w lipcu i przekonaniu, że forma rośnie i warto ją przetestować wybrałem się na Maraton w Węgierskiej Górce. Miało być 40 km w dość trudnym terenie. Opady deszczu w nocy i rano sprawiły, że trasę skrócono do 28 km i puszczono pętlami (2x) mini, znacznie prostszymi technicznie.

Na starcie było kilkudziesięciu zawodników, których nie przestraszyły warunki, wśród nich Spinoza z teamu rowerowanie.pl.

Dystans krótki więc od początku jechałem ma maksa, na pierwszym asfalcie trzymając kontakt z czołówką. Na podjazach oczywiście najmocniejsi odjechali, wyprzedził mnie tez Spinoza. Nie bardzo się tym przejmowałem, bo czułem, że mam niezłą moc. Tętno pow. 160 wskazywało, że jest dobrze. Na stromych podjazdach widać było, że wiele osób lekko słabnie i można trochę przycisnąć. Trzymałem kontakt wzrokowy ze Spinozą, który był na ok. 1-2 min przede mną. Nie on był celem jednak tego dnia. Liczyłem na walkę w swojej kategorii, stawiając na dobrą dyspozycję, małą konkurencję oraz trudne warunki techniczne, które mnie nie sprawiają problemów, a nie każdy je lubi.

Po szutrach na grzbietach pagórków nad Węgierską Górką rozpoczął się zjazd. Jedyny na pętli, jak się spodziewałem. Pełen błota, ale bez kamieni, pozwalał na dość szybką jazdę.  Niestety po zjeździe terenowym zaczęły się płyty i tam złapałem pierwszą w historii swoich startów gumę. Na tył miałem założoną nową oponę IRC Serac oraz ciśnienie jak zwykle 2,8 atm. Sam jestem sobie winien za testowanie opon na maratonie. Na pewno nie będę ich używał na wyścigach.
Świadomy straty nie do odrobienia na takim dystansie zabrałem się jednak za zmianę dętki. Poszło nawet sprawnie, dojechałem do mety, ale na asfalcie zaczynającym drugą pętle znów miałem kapeć z tyłu.

Podczas zmiany wszystko było utaplane błotem i pewnie jakieś drobne kamyczki przecięły dętkę.

Tym samym zakończyłem wyścig. Widać, że do tego sportu trzeba jeszcze szczęścia. Nie udało się, choć nie ukrywam, że miałem nadzieję na swoje pierwsze pudło, trudne warunki, mała obsada i dobre samopoczucie na pierwszej pętli dawało podstawę aby myśleć o walce na podjazdach II pętli.

Do końca sezonu zostało jeszcze kilka wyścigów: Głuszyca, Kraków, Istebna  w cyklu MTB Marathon; Michałowice (lokalny); Ustroń (Bikemaraton).