2011.03.18 – rege

1 h + sauna

Waga idzie w dół w tempie ekspresowym. Przez pierwszy tydzień po odstawieniu alkoholu, chleba, zminimalizowaniu (do ilości śladowych) dodatków do obiadów w postaci ziemniaków, ryżu, makaronu właściwie nic się nie działo. Dzisiaj po raz pierwszy na wadze pojawiło się 78. (zaczynałem sezon na 84,5).

2011.03.15 – sprinty i rowerem do pracy

2 h 40 min. 69 km. TR + WT + 5 x 1 min sprinty z wysoką kadencją, pod próg + WT

Zainaugurowałem dojazdy do pracy rowerem. Po południu więc wylądowałem na tym outdoorowym trenażerze, jakim jest ścieżka wzdłuż Wisły prowadząca do toru kajakowego.

Jutro tempo, pojutrze siłownia, w piatek rege, w sobotę pagórkowata szosa, a w niedzielę jadę do Miechowa na maraton szosowy. Wystartuję, ale bez presji na wynik – dojadę tam rowerem, zrobię z 30 kółek, pociągnę na kole znajomych i wrócę.

2011.03.13 – sto pięcdziesiąt … bez dwóch

5 h 30 min. 148 km.

Grupowa jazda w 7 osobowej ekipie skrzykniętej na forum. Do Oświęcimia i z powrotem. Wytrzymałość – stwierdzono, siła i szybkość – …praca przede mną. Wreszcie mam dobrą pozycję na szosowym rowerze. Siodło powędrowało już 3 cm do przodu w stosunku do ułożeń zalecanych przez kalkulatory pozycji. Czuję, że to dobrze robi także mojemu kolanu.

2011.03.06 – leniwe szwendanie*

4 h 40 min. 106 km.
W stronę Niepołomic z Versusem. Jechaliśmy luźnym tempem, odpocząłem po wczorajszym. Teraz jeszcze dwa dni treningu i przymusowa, trzydniowa przerwa.

2239/5200

* a jednak pisze się szwendanie, nie szwędanie. Ciekawe, bo jednak swędzenie, a nie swendzenie.

2011.03.05 – rower

5 h 30 min; 140 km.

Pętla do Jaworzna, Bukowna, Olkusza i z powrotem.

5 objawów wiosny zauważonych wczoraj:

– dziewczyny w mini (x3)
– ptaki, które kombinują z płcią przeciwna (x n)
– kolarze (x6)
– izotonik w bidonach nie zamarza
– chce się żyć